Brooklyn's POV.
Tydzień. Siedem pieprzonych dni i dalej nic się nie działo. Nie, żebym chciała jakiejś pieprzonej bijatyki, strzelaniny, czy czyjeś śmierci. Ale coraz bardziej zaczynało mnie to wszystko męczyć. Ominęły mnie pierwsze od kilku lat święta z rodziną. Przez cholernego skurwiela, który widocznie nie specjalnie myślał, aby mnie schwytać. Zaczęłam się zastanawiać, nad sensem tego wyjazdu, nie mówiąc już, że reszta ekipy (Jeniffer i James) mieli mi to chyba za złe. Ostatnie kilka dni, wyglądało dosłownie tak samo:
- Wstać. Ubrać się. Zjeść coś.
- Praca - roznoszenie ulotek.
- Wieczorem w domu. Kolacja.
- Spanie.
Nic dziwnego, że wzięłam z Justinem wolne. To mnie przerastało. Rodzice wysłali mi nieco gotówki, dlatego mogliśmy chwilę odpocząć. Zaczęłam wariować. Dosłownie.
- Justin.. Co jeśli, on szykuje coś MEGA, MEGA? - jęknęłam, opadając głową na jego klatkę piersiową. Siedzieliśmy wygodnie na kanapie. Ona poruszyła się pod wpływem jego chichotu. Od razu zrobiło mi się cieplej, słysząc jego śmiech. Od tak dawna nie rozmawialiśmy normalnie. No, bo co to za rozmowa "cześć, cześć, pa, pa ".
- Jak bardzo mega? - zapytał, drwiąco, ale zaraz chwycił moją twarz w dłonie, gdy zrobiłam naburmuszoną minę. Cmoknął mnie w sam środek czoła.
- Mówię poważnie. Strasznie długo się nie odzywa.
- Może zapomniał. - wzruszył ramionami, mrucząc. Podniósł rękę, delikatnie gładząc moje włosy. Westchnęłam zirytowana. Objął mnie swoim ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Odważyłam się, siadając na nim okrakiem.
- Nie. To nie to. On sobie nie odpuszcza, Justin.
Nastała cisza, w czasie której przyglądałam się jego szczęce. Zaciskała się i luzowała, chodź na jego twarzy nie można było ujrzeć śladu zdenerwowania. - Przestań tak się zachowywać. - jego ręka odnalazła moją i lekko ją chwyciła.
Wywróciłam teatralnie oczami.
Spojrzał na mnie, a następnie skierował wzrok na moje tęczówki.
- Martwię się. Od jakiegoś czasu nie potrafisz o niczym innym rozmawiać. Tylko Drake i Drake. - westchnął, ponownie łapiąc moją twarz w swoje ręce i posyłając mi jedno z tych dramatycznych spojrzeń, w tanich hiszpańskich telenowelach.
- Justin, ale ja nie mogę o niczym innym myśleć. Dobrze wiesz, jaki jest.. - niespodziewanie mi przerwał, wpijając się w moje usta. W moim brzuchu, wybuchło, jakby stado motyli, próbujących wydostać się na zewnątrz. Pogładziłam jego policzek, odwzajemniając pocałunek i przechylając głowę tak, żeby jeszcze bardziej go pogłębić. Przejechałem językiem po mojej wardze, a ja niemal od razu dałam mu swobodny dostęp. Nasze języki idealnie się zgrały, tworząc niemalże jedność. Zapach jego perfum dopiero teraz dotarł do moich nozdrzy i sprawił, że miałam ochotę zrobić coś więcej, niż tylko zwykły pocałunek. Wiedziałam jednak, że nie teraz. Nie, póki wszystko jest tak spięte, jak moje pośladki, gdy szatyn je dotyka. Zachichotałam lekko w usta, ze swojego porównania. Jakby czytając mi w myślach chłopak zjechał dłońmi na mój tyłek i lekko go ścisnął, na co wydałam z siebie jęk. Wydawałoby się, że jego uśmiech rozświetliłby cały pokój, gdy zjechał ustami na moją szyję. Co kilka pocałunków..
- Brooklyn.. - wydyszał, składając kolejną serię mokrych pocałunków w moim czułym miejscu. Cicho jęczałam, pod aksamitnym dotykiem, jego pełnych ust.
- Jesteś.
Kolejne pocałunki.
- Piękna.. - szepnął, dojeżdżając do mojego ucha i lekko go przygryzając. Zachichotałam, chowając swoją twarz we włosach i starając się nie zarumienić. Na marne. Zauważył to i na chwilę się oderwał, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.
- I słodka.
Przygryzłam wargę, biorąc zza siebie poduszkę i zasłaniając się nią.
- Juuuuustin. - jęknęłam zażenowana, przeciągając "u". Zaśmiał się głośno, na co mu zawtórowałam i odsłoniłam swoją twarz, gdy przestałam się już czerwienić. W moich myślach odtworzył się moment, podczas którego, powiedział mi, że jestem jego dziewczyną. Czy powiedział to świadomie? Czy uważał, że byliśmy parą?
Nagle, w górze odbył się trzask, jakby tłuczonego szkła. Moje mięśnie, które zdążyły się wyluzować, natychmiast spięły się, a w moim umyśle, pojawiła się czerwona lampka. Wymieniliśmy zdenerwowane spojrzenia, a nasze ręce niemal od razu skierowały się do tylnej kieszeni naszych spodni. Zanim zapytacie, tak. Justin załatwił mi pistolet.
Poczułam się pewniej, czując chłód metalu na broni i jak najciszej odbezpieczyliśmy nasze pistolety.
- To z pokoju Jeniffer i James'a. - szepnęłam. - Ty wejdź drzwiami, ja spróbuję oknem. - dodałam, spoglądając na jego zaniepokojoną minę. Przyciągnęłam go gwałtowanie, składając szybki pocałunek na jego wargach. Następnie rozdzieliliśmy się. On wyszedł normalnie drzwiami, ja przez okno. Nawet nie wiem, skąd mi się wziął ten pomysł z oknem. Ale jeśli mamy go zaskoczyć, musimy zrobić coś, co jest warte zaskoczenia.
Przerzuciłam nogi ostrożnie przez parapet, spoglądając na dół. Zakręciło mi się w głowie, dlatego chwilowo schowałam broń do kieszeni, próbując złapać równowagę. Odwagi wcale mi nie dodawało to, że jestem na którymś piętrze. Postawiłam niepewnie nogę, na jakiejś ozdobie hotelu, która pozwalała mi się dostać do pokoju obok. Dołożyłam do niej drugą, przylegając jak najmocniej do ściany. Oddychałam głęboko, próbując nie patrzeć na ziemię, która cóż.. Znajdowała się bardzo, bardzo daleko.
Musiałam teraz wyglądać, jak jakaś zdesperowana samobójczyni. Zaśmiałam się, sama do siebie.
Musiałam teraz wyglądać, jak jakaś zdesperowana samobójczyni. Zaśmiałam się, sama do siebie.
Wzięłam wdech, zaciskając ręce i pomału, krok, po kroku się przesuwając. Będąc coraz bliżej, usłyszałam głośne krzyki i dość mocną kłótnię.
Justin's POV.
Słysząc coraz głośniejsze trzaskanie szkła, żałowałem, że pozwoliłem mojej Brooklyn, wyjść oknem. Nie mogłem teraz jednak skupiać się na niej (chodź bardzo, bardzo chciałem). Wziąłem głęboki wdech, wypuszczając go ze świstem i wzrokiem odnajdując drzwi.
Nacisnąłem pewnie i mocno klamkę, w drugiej dłoni trzymając w gotowości odbezpieczony pistolet. Czułem adrenalinę, jak przepływa moim żyłami, prosto do serca i daje mi kopa, na dalsze odkrywanie coraz większego niebezpieczeństwa. Wypuściłem głośno powietrze ze świstem, gdy przeszedłem przez próg. Niemal od razu w moje oczy rzuciły się rozczochrane blond włosy Jeniffer, a za nią stojącego mężczyznę o lekkim zaroście i drwiącym uśmieszku. Trzymał łapsko na jej ustach, równocześnie równie podtrzymując sobie jej ciało, owijając tą ręką jej szyję. Moja szczęka zacisnęła się, gdy wreszcie mnie zauważył, a w jego drugiej ręce rozbłysł pistolet, podobny do mojego. Wymierzyliśmy w siebie równo, jednak żaden z nas nie zdobył się na naciśnięcie spustu.
- Ha.Ha.Ha, Bieber. Znów się spotykamy. - w pokoju rozbrzmiał jego zadowolony śmiech, a blondynka jęknęła, próbując się jakoś wyrwać. Brzmiał jak w tych dziwnych horrorach, tyle, że to nie był horror. A rzeczywistość.
- Niestety. - warknąłem pewnie, czując jak z każdą sekundą jestem coraz bardziej pewny siebie. - Stoles, ta? - zapytałem, upewniając się, przez co jego oczy pociemniały. Przekrzywił twarz na bok, zacieśniając rękę na szyi dziewczyny.
- Lepiej spuść z tonu, kutasie. Chyba nie chcemy jej krzywdy.
- Zostaw ją.
- Ani mi się śni, Bieber. - zaśmiał się, z powrotem łapiąc nade mną kontrolę i przejeżdżając pistoletem lekko po twarzy Jeniffer. Ta natomiast wydała z siebie coś podobnego do skomlenia.
- Więc chyba Ci się śni. Puszczaj ją Stoles, albo dopilnuję, żebyś skończył jak ofiara Drake. - odezwał się głos stojący za nim, a ja od razu rozpoznałem, że to Brookie. Moja dzielna dziewczynka.
Stała, wbijając w jego plecy swój pistolet. Oblizała swoje usta, jeszcze mocniej dociskając broń. Mężczyzna przez chwilę w szoku, jeździł wzrokiem po mnie, ale nie odwrócił się przodem do brunetki.
- Odłóż broń, albo strzelę do Twojego pieprzonego chłopaka. - tym razem wycelował lufą w moją stronę, a ja ani drgnąłem, również celując w niego. Brooklyn, nawet nie zdążyła zareagować, bo Jeniffer ugryzła w rękę mężczyznę i nie zważając na jego wrzask, uderzyła jego drugą ręką o kolano, tym samym zdobywając jego broń. On sam upadł na ziemię, oglądając swoją rękę. Uśmiechnęła się łobuzersko, w niego celując.
- Co jest, szmato? Drake nie mógł się sam pojawić? Tchórzy? - w jej głosie można było wyczuć dumę jak i również oszołomienie, po tym co właśnie zrobiła.
- Licz się ze słowami, dziwko. - warknął, podnosząc się, ale zaraz siadając, bo zauważył, że trzy pistolety są w niego wymierzone. Zmarszczył brwi, lekko się uśmiechając.
- Och.. Dlaczego? - szepnąłem, podchodząc do niego bliżej. Kąciki moich ust uniosły się w drwiącym uśmieszku. - Przecież możemy Cię teraz równie dobrze zabić.
- Nie sądzę. - odparł.
Brooklyn's POV.
- A to niby dlaczego? - przejęłam kontrolę nad rozmową, czując, że coś jest nie tak. David zbyt szybko dał się złapać. Zbyt szybko. Nie raz widziałam w akcji Drake i Davida. Nie byli na tyle głupi, żeby trójka nastolatków zdążyła ich pokonać.
Zaśmiał się, spoglądając w moje oczy.
- Byłaś niezłą dziwką, Brooklyn. Dawałaś radę. - zboczył na chwilę z tematu, przeglądając mnie od stóp do głów, aż przeszedł mnie niemiły prąd w okolicy karku.
- Do rzeczy, Stoles. - warknęłam, nie dając po sobie poznać mojego zaniepokojenia. Mężczyzna, sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni, wyciągając z niej zmiętą kartkę. Moja brew uniosła się w zaciekawieniu.
- Co? Kolejne groźby Drake? - prychnęłam, lekko chichocząc, chodź tak naprawdę byłam blisko eksplozji. On coś na nas ma. Czuję to.
Uśmiechnął się cynicznie, kręcąc głową z zadowoleniem. Następnie wstał, ostrożnie wpatrując się w moją twarz.
- Radziłbym Ci, mnie nie zabijać. - szepnął, podając mi kartkę. Zdenerwowana, wyprostowałam nie kartkę, a zdjęcie. Moje oczy skierowały się na osobę na tym zdjęciu.
- O mój Boże.. - jęknęłam, chowając pistolet do kieszeni moich spodni. Gula ścisnęła moje gardło, nie pozwalając powiedzieć coś więcej. Zadrżałam, wciąż wpatrując się w fotografie. Poczułam, jak zbierają się łzy pod moimi powiekami. Kolana się pode mną ugięły. Justin i Jeniffer spojrzeli na siebie dziwnie, wciąż trzymając broń w zasięgu Stolesa. Przyglądali się mi z coraz większym zdezorientowaniem. Wtedy David wykorzystał okazję i rzucił się sprintem w stronę okna. W ostatniej chwili szatyn zareagował posyłając w jego stronę kulę, która trafiła go jedynie w nogę. Nie powstrzymało to mężczyznę, który przeskoczył parapet, następnie wspinając się na balkon obok i znikając z naszych oczu.
Moje ręce trzęsły się, coraz bardziej, a ja upadłam na kolana. Włosy opadły na moją twarz, a ja sama przymknęłam mocno powieki. To nie prawda.. Nie prawda.. Jeniffer podbiegła do mnie, zabierając mi kartkę i spoglądając co na niej jest.
Jej delikatna twarzyczka patrzała wprost w aparat, a oczy płakały. Na policzku znajdowała się krew. Miała rozczochrane włosy i podarte ubrania. Była przywiązana do krzesła, a obok na stole leżała broń.
"Twoja siostrzyczka za Tobą tęskni. Drake"
Zaczęłam krzyczeć, próbując nie przyjąć tego do wiadomości. Uderzyłam rękami w podłogę, czując jak coś w nich przeskakuje. Moja twarz pobladła, nawet już nie powstrzymując łez.
- Sharon.. - wybełkotałam, czując, jakby nagle wszystkie ściany zaczęły się do mnie zbliżać i dusić. Nie potrafiłam złapać oddechu. W pokoju zrobiło się bardzo gorąco. A potem.. Ciemność dostała się do każdej cząstki mojego przemęczonego umysłu.
_________________
Sharon - jakby ktoś nie pamiętał, siostra Brooklyn. ( Zajrzyj do zakładki "bohaterowie")
Da..Daa...DAAAAM. Drama w końcu musiała być, prędzej czy później. Spodziewaliście się tego? Drake jest szmatą, nie? Porwać kilkuletnią Sharonn :/ Co teraz? Co będzie z Bustin? XD Ta, połączyłam ich ,hhahahahh xd
Jak Wam mija wolne? :D Mnie.. Cóż.. Nie skomentuję.
Przede wszystkim PRZEPRASZAM.. Miałam dodawać częściej rozdziały ,a tu dupa.. Nic...
Ech.. Dodaje wcześniej, tak na pocieszenie.. XD
Do nn <3 .
_________________
Sharon - jakby ktoś nie pamiętał, siostra Brooklyn. ( Zajrzyj do zakładki "bohaterowie")
Da..Daa...DAAAAM. Drama w końcu musiała być, prędzej czy później. Spodziewaliście się tego? Drake jest szmatą, nie? Porwać kilkuletnią Sharonn :/ Co teraz? Co będzie z Bustin? XD Ta, połączyłam ich ,hhahahahh xd
Jak Wam mija wolne? :D Mnie.. Cóż.. Nie skomentuję.
Przede wszystkim PRZEPRASZAM.. Miałam dodawać częściej rozdziały ,a tu dupa.. Nic...
Ech.. Dodaje wcześniej, tak na pocieszenie.. XD
Do nn <3 .
O rety... Biedna Sharon. Mam nadzieję, żę nic się jej nie stanie, w końcu jest jeszcze taka mała...
OdpowiedzUsuńJustin i Brookie są tacy słodcy... Jestem strasznie ciekawa, co teraz zrobią. Czy wtócą do domu czy nadal zostaną w Polsce. I co zrobi Drake...
Z niecierpliwością czekam na kolejny ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
Swietny jak zawsze :> / Mizu
OdpowiedzUsuńPopłakałam się niesamowity blog .
OdpowiedzUsuńDzisiaj cały przeczytałam bo tak mnie wciągnąl poprostu kocham ;)
Zapraszam do mnie ;)
http://it-only-remains-to-believe.blogspot.com/?m=1
genialne, cóż więcej mogę powiedzieć :) Spodobała mi się scena kiedy Brook weszła przez okno i cała reszta. na końcu mnie zamurowało. nienawidzę Drake'a. czekam na następny z niecierpliwością <33
OdpowiedzUsuńOMB jaka drama :c
OdpowiedzUsuńciekawe co teraz zrobią...
Sharon o jejciu :-C
OdpowiedzUsuńDrake David nie no.....
Jak to sie czyt to si ma ochote podejsc i tak przypieprzyć w morde az by tracili przytomnosc !
Ugh lepiej o .ich nie mysle bo poprostu noz sie w kieszeni otwier!
A niech Policj wkroczy do oakcji!
Bustin... Omomom <3<3<3<3<3
No i jeszcze Jamiffer albo Jenes <3XD
K.C.
Anana
o matko! mam nadzieję, że Sharon nic się nie stanie, bo nie mam pojęcia jak Bookie by to zniosła.
OdpowiedzUsuńJejku, tyle się działo w tym rozdziale, choć nie był on wcale jakoś specjalnie długi.
Justin jest taki kochany i wspaniały i dzielny. Ale Brook tez wykazała się nie małą odwagą, jestem z niej taka dumna!
zastanawiam się tylko co jest z Jamesem?
zaskakujesz dziewczyno na każdym kroku, kocham Twoje opowiadanie i nie mogę się już doczekać następnego rozdziału ♥
Buziaki, ily ♥