poniedziałek, 30 grudnia 2013

`The Past Always Comes Back` rozdział. 24

Przede wszystkim pijanego sylwestra!
Aby sprawdzić kiedy pojawi się nowy rozdział, zaglądaj do zakładki "rozdziały". -----------------------------------
Brooklyn's POV
- Justin.. Justin, wstawaj. - potrząsnęłam lekko ciałem chłopaka, który niewygodnie spał na krześle. Wyjrzałam przez okno. Już niedaleko.  - Justin, zaraz lądujemy.
Szatyn otworzył najpierw prawe oko, dopiero potem lewe i uśmiechnął się szeroko. Wpatrywałam się w jego oczy ze znudzeniem.
- No, tak, to ja mogę się codziennie budzić.
Wywróciłam teatralnie oczami, opadając wygodnie na swoje miejsce. - Gdzie jesteśmy?
- Przed Polską. Zaraz będziemy na miejscu.
Rozejrzałam się po pokładzie samolotu. Kilka miejsc dalej siedzieli James i Jeniffer. Zawzięcie o czymś rozmawiali. Zmarszczyłam brwi, ale tylko niektóre słowa moje uszy mogły wychwycić. Wreszcie poddałam się, słysząc, że z głośników dobiega komunikat.
- Proszę państwa, zaraz lądujemy. Prosimy o zapięcie pasów i zaniechanie jakiegokolwiek poruszania się po pokładzie.
Westchnęłam głośno, spoglądając na Justin, który mi się przyglądał. - Co? - warknęłam, być może trochę za ostro. Byłam zmęczona i nie kontrolowałam za bardzo swojego tonu. Lecieliśmy całą noc, z czego zdrzemnęłam się chyba tylko pół godziny.
Podniósł ręce w górę, robiąc przerażoną minę, a ja zachichotałam. - Jesteś niemożliwy.
- Wiem.
Westchnęłam, czując, jak samolot zaczyna się obniżać. Ścisnęłam swoje ręce na oparciu krzesła, tak mocno, aż moje knykcie zbielały. Justin widząc to, najechał swoją dłonią na moją i przykrył ją swoim ciepłem. Pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Przymknęłam powieki. Mimo wszystko, nie byłam przyzwyczajona do latania. Dalej mdliło mnie na widok wysokości, jednak starałam się to opanować. Chwilowe turbulencje wybiły mi racjonalny tok myślenia i przez chwilę czułam, jak tracę resztki rozumu, bo pod powiekami poczułam łzy. A przecież nie było powodu. Zagryzłam nerwowo wargę, gdy stanęliśmy w miejscu, a drzwi samolotowe automatycznie się otworzyły.
- Dziękujemy państwu za skorzystanie z linii lotniczej Kanada - Polska. Życzymy miłego dnia.
Odetchnęłam z ulgą, wstając i wyciągając z szafek, nad nami walizki.Na ramiona założyłam plecak, a po podłodze ciągnęłam walizkę. Justin ciągnął dwie, a Jeniffer i James w sumie cztery. Wyszliśmy, przepychając się przez multum ludzi, którzy, jak myślę - przylatywali do swoich rodzina na święta. W końcu już niedługo. Jęknęłam czując lekki smutek, myśląc o tym ile świąt mnie ominęło. Przepchnęliśmy się do stoiska z taksówkami. Blondynka, jej chłopak i szatyn usiedli z tyłu, pakując do bagażnika walizki, natomiast ja usiadłam obok kierowcy, podając mu dokładny adres hotelu znajdującego się w samym centrum Warszawy.
***
Siedzieliśmy wszyscy w jednym pokoju spoglądając na siebie nerwowo. - Zadzwoniłem po Cody'iego**.
Wszyscy skierowali wzrok na Justina. - Kto to Cody? - James uniósł nerwowo brew, a ja westchnęłam głęboko.
- To znajomy Justina. Pomógł nam. Ale po co nam jest teraz?
- Cóż. Zdaję sobie sprawę, że teraz ktoś będzie musiał nas chronić. Ja i Cody znamy kilka sztuczek.
Chłopak Jeniffer prychnął wrednie, a Jeniffer go delikatnie mówiąc opieprzyła.
- Będzie tu za kilka dni.
Nastała chwilowa cisza w czasie której każdy analizował informacje.
- Co będzie dalej? - zapytała Jeniffer, przymrużając oczy. O dziwo, wszyscy spojrzeli na mnie. Przymknęłam powieki, ze świstem wypuszczając powietrze z ust. - Nie wiem, tak? Musimy przeczekać. Nie wiem na co. Czy on wróci? Na pewno. Ale co ma przygotowane? Trudno przewidzieć. Tak, siedziałyśmy wspólnie w tym gównie, ale Drake jest nieprzewidywalny.
Ponownie nastała cisza, a ja pomasowałam delikatnie swoje skronie, spoglądając na zegarek.
- Jutro trzeba będzie zrobić kilka zakupów. - jęknęłam, patrząc przez okno. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. - W Polsce jest zimniej, niż myślałam.
***
Drake's POV.
- Polska? To tam wylecieli? - mój śmiech wypełniał całą salę zapełnioną moim pracownikami. Siedziałem, wygodnie rozłożony wraz  z Davidem na kanapie, bawiąc się swoim pistoletem. Reszta, to stała oparta o ścianę, to nerwowo obgryzała paznokcie, lub po prostu gapili się na mnie.
- Lecimy tam? - Stoles warknął, wywracając oczami. W moich oczach błysnął błysk złości.
- Nie, poczekamy, aż sami do nas wrócą. - prychnąłem z dobrze znanym sarkazmem
***
Brooklyn's POV. 
Leżałam oparta o klatkę piersiową Justina. Czułam, jak pracuje pod wpływem jego oddechu. Miał przymknięte oczy, chyba spał, chodź nie byłam pewna. Zacisnęłam usta w linię.
Kocham Cię, Brookie. Kocham Cię, Brookie. Kocham Cię, Brookie. Kocham Cię, Brookie.
Jego słowa bezwładnie błąkały się po każdej części mojego umysłu. Czułam, jak miłe dreszcze przechodzą przez moje ciało, a zaraz potem poczucie winy oblewa mnie od stóp do głów.
                                                              * FlashBack *- Znów zrobiłeś mi malinkę! - krzyknęłam, niczym obrażone dziecko, odwracając się do niego przodem i posyłając mu głębokie spojrzenie w jego oczy.
Szatyn, zmarszczył brwi, przyciągając mnie jeszcze bliżej niż było to możliwe, a następnie schował głowę w zagięciu mojej szyi. Czułam, jak wciąga swoimi nozdrzami zapach moich włosów, przez co zachichotałam.
- Kocham Cię, Brookie. - szepnął, a moje źrenice powiększyły się do granic niemożliwości. Nastała między nami grobowa cisza. Tak cholernie chciałam mu cokolwiek odpowiedzieć. Zamiast tego czułam, jak zaczynam dusić się jego uściskiem, ale nie dlatego, że był mocny. Czułam, że on czeka na odpowiedź. Nie potrafiłam dobrać żadnych słów, więc tylko głęboko westchnęłam, udając, że nie słyszałam go.
- Powinniśmy się już kłaść. 

                                                                 * Koniec *

- O czym tak rozmyślasz, Shawty? - z rozmyśleń wyrwała mnie jego lekka, ale seksowna chrypka. Odwróciłam się twarzą do niego, a on chwycił moje biodra i lekko je uniósł, kładąc mnie na sobie. Skrępowanie w postaci rumieńców ukazało się na mojej twarzy. - A o niczym ważnym. - westchnęłam, czując, jak jego ręka wędruje na moje włosy i zaczyna je lekko gładzić.
- Jesteś piękna. - jęknął po kilku minutach ciszy, przejeżdżając kciukiem po zarysie mojej twarzy. Zakryłam się włosami, próbując ukryć zawstydzenie. Lekko się podniósł, a coś z jego kieszeni wbiło się w mój brzuch. Krzyknęłam, gdy mnie to zabolało. Zmarszczył brwi i wyciągnął TO ze spodni. Moje źrenice rozszerzyły się do granic niemożliwości. - Justin.. - szepnęłam, a on zabezpieczył pistolet, kładąc go na komodzie.
- Przepraszam, skarbie. Nie powinnaś tego widzieć. - mruknął niezadowolony, a ja widziałam na jego twarzy lekkie rozdrażnienie. Sięgnęłam wolno ręką, po pistolet, a on niemal od razu zareagował. - Zostaw.
- Spokojnie, Justin.
Chwyciłam go w rękę, czując zimny metal, pod swoimi palcami. Uniosłam go wysoko, patrząc z każdej strony. Szatyn przymrużył powieki, wzdychając. Położyłam palec na spuście. Wypuściłam powietrze ze świstem. Mimo, że był zabezpieczony, sama nie wiedziałam, czy kiedykolwiek potrafiłabym kogokolwiek zastrzelić.
- To wygląda strasznie. - odezwał się chłopak. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Ty i pistolet w Twojej ręce. - wzruszył ramionami, biorąc go ode mnie i kładąc na swoje miejsce. - Nigdy nie powinnaś mieć styczności z takimi rzeczami.
Położyłam głowę na jego ramieniu, wzdychając i powstrzymując łzy. Zamrugałam kilkakrotnie starając się odeprzeć od siebie obrzydzenie.

Byłam dziwką. Wszystko ze mną w roli głównej, wyglądało strasznie.

- Nie myśl tak. - Justin jakby odczytał co mam na myśli i podniósł się na łokciach, a następnie chwycił moją twarz w swoje ręce.
- Ale to prawda.. - szepnęłam, nie mogąc spojrzeć mu w oczy.  - Pokochałeś dziwkę. - mój głos coraz bardziej się załamywał, a świat stał się rozmazany.
- Nie. - przysunął swój palec wskazujący na moje usta, aby się uciszyła, a następnie kciukiem starł moje słone łzy.
- Pokochałem dziewczynę o nieziemskich oczach. Pięknych długich włosach. Nieskazitelnym uśmiechu, ślicznych  długich rzęsach. O dobrym sercu. O delikatnej duszy. Zabłąkana dziewczynkę. Skrzywdzoną. Poniewieraną. Bitą. - szeptał, wciąż patrząc i świdrując moje oczy. Ścierał każdą kolejną łzę, a w moim gardle utknęła gula. - O wrażliwym usposobieniu. Nieśmiała. Szczera. Zabawna. Stanowcza.- wydawało się, że jego słów nie było końca, a moje serce biło teraz niemalże za szybko. Przełknęłam głośno ślinę, a on odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
- A co najważniejsze, pokochałem całą Ciebie. Moją dziewczynę. - wychrypiał, składając na moim czole kilka ciepłych, troskliwych pocałunków. Objął całe moje ciało w jednym uścisku, głaszcząc mnie lekko po plecach.
Teraz z moich oczu wypłynął wodospad łez. Łkałam w jego ramię, mocno ściskając jego ciało do siebie. Wybudził we mnie szczęśliwą dziewczynę. Taką, jaką kiedyś byłam. 
- Shh, skarbie. Jestem tutaj. Nigdzie się nie wybieram. - czułam, jak jego uśmiech rozpromienia pokój, ale nie potrafiłam go odwzajemnić. Wiedziałam, że od dzisiaj walczymy o każdy dzień. O nadchodzące jutro.  
***

Drake'S POV.
- Drake, kotek. Są  w Polsce. Lecisz tutaj? - po drugiej stronie słuchawki odezwał się zmysłowy, damski głos. Kąciki moich suchych ust, uniosły się w szerokim uśmiechu. - Och, dopilnuj ich tam. Ja i David lecimy pozwiedzać Europę. - zachichotałem, a ona odpowiedziała mi niezadowolonym mruknięciem. 
- Skarbie, nudzi mnie to już. Tęsknie za Tobą. 
- Muszę kończyć, mam kilka spraw do załatwienia. - wychrypiałem, przyciskając czerwoną słuchawkę. 
Stanąłem wyszczerzony twarzą w twarz do przywiązanego do krzesła niebieskookiego blondyna. 
- Mike, Mike, Mike. - zacząłem nieco rozbawiony tą całą sytuacją. Chłopak od pół godziny samotnie nawoływał pomocy, mimo, że miał starą szmatę na ustach i mocno zaciśniętą linę na nogach i rękach.
Pochyliłem się nad nim, wypuszczając kółeczko dymu, z mojego papierosa.
- Jeszcze kilka miesięcy temu, byłeś całkiem przydatny, wiesz? - powstrzymałem się od wydobycia z siebie chichotu. W jego oczach pojawiły się łzy, a ja momentalnie wybuchnąłem niekontrolowanych uśmiechem. Zaciągnąłem się nikotyną, po raz kolejny zasłaniając mu widok dymem.
- No wiesz, kupowałeś duże działki, a my zgarnialiśmy zajebiście duży szmal na Tobie. - westchnąłem, jakby nieco zasmucony. - Ale wszystko się kiedyś, kończy, nie? - zadałem mu pytanie, złowieszczo uśmiechając się do młodzieńca. - Powiedz. Kiedy zorientowałeś się, że przegrywasz życie? 
Odczekałem kilka minut, słysząc, jak stara się coś mówić, niestety nie miałem dziś ochoty z nikim rozmawiać. - Widzisz. Każdy ma za swoje życia odkupić winy, cierpieniem, nie? 
Podniosłem niewielki pojemnik, wypełniony brązową-żółtą cieczą. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a w ustach wciąż trzymałem zapaloną szlugę. Stanąłem za nim, lekko oblewając jego ramię. 
Wzdrygnął się, a nawet krzyknął wystraszony. Odetchnął z ulgą, gdy jednak nie poczuł żadnego bólu. Oblałem nieco jego głowę i resztę ciała, nucąc sobie kilka znanych mi piosenek. 
- Wielka szkoda, Mike. Mogliśmy się dogadać. - szepnąłem, ostatni raz posyłając mu swoje chłodne spojrzenie. Wyjąłem z ust papierosa, odwracając się od chłopca i idąc kilka kroków do przodu. Następnie lekko rzuciłem za siebie wciąż zapalone cudeńko. Za moim plecami wybuchnął rażąco gorący ogień, a z ust blondyna wydobył się okropny skrzek. Krzyczał i jęczał, a ja przysłuchiwałem się, jak jego ciało skwierczy, niczym boczek na patelni. Z każdym większym płonieniem, chłopak coraz głośniej krzyczał, ba, darł się w niebo głosy.  Po kilku minutach, w pomieszczeniu zalągł się okropny zapach spalonego ciała. Wciągnąłem go w nozdrza z ogromną satysfakcją. 
- Do zobaczenia w piekle.
____________________
Słodki rozdział, trochę nieogarnięty, nudny no i oczywiście trochę okropnego Drake. Co się wydarzy , kiedy dotrą do Polski? Czy Bieber i Wolf skończą tak samo, jak Mike?
Co sądzicie o tym rozdziale? :)
Jak Wam mija wolne? :D

7 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!!! Zresztą, jak każdy...
    Nie wiem dlaczego, ale coś mi nie pasuje ten cały Jason...
    A końcówką mnie normalnie przeraziłaś xD
    Oby Brooklyn i Justin wyszli z tego cało...
    Tak swoją drogą, słodkie było, jak on wyliczał, jakæ dziewczynę pokochał... ;*
    Czekam na kolejny. ;)
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. OMB Justin jest taki kochany dla Brooklyn, oni są idealni <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu mieć takiego Justina to skarb.
    Mam nadzieję, że Drake ich nie złapie i strzeli sobie kulkę w łeb xD
    Rozdział jak zwykle niesamowity :)
    Normalnie zazdroszczę talentu...oddaj mi go proszę ^.~
    Czekam nn <3 <3 <3 <3 <3
    Szczęśliwego Nowego Roku kochana!
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana przepraszam ze nie komentowalam wczesniejszych a byly swietne zreszta jak zawsze <3 po prostu nie mialam kiedy ;/
    Dobrze ze zdazyli uciec i Justina wypuscili :)
    No i w koncu w Polsce :D oby Dreak tak szybko nie dolecial do nich !
    dobrze ze Coddie przyleci to przynajmniej jakos ochrone maja !
    Ale James zareagowal xd
    Nawet niech tak nie mysli !:c
    Ale to byla slodka chwilaa jak on moeil ze zakochal sie w takiej dziewzynie ahh <3
    I w koncu powiedzial o niej 'moja dziewczyna' :D
    matko ta koncowka mnie wystraszyla on nie ma sumienia a serce yo juz chyba dawno stracil xD
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*
    Uda ego wsku do 2014 roku !<3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział:) Justin jest taki słodki. Drake jest obrzydliwy fuj. końcówką mnie zaskoczyłaś. czekam na następny <33
    szczęśliwego nowego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodki, cudny czekam na nn <3 xxx

    OdpowiedzUsuń