środa, 15 stycznia 2014

`The Past Always Comes Back` rozdział. 26

Brooklyn's POV.
- Otrzymałaś wiadomość? - po drugiej stronie słuchawki, odezwał się głęboki, niski i drwiący głos. Od razu wiedziałam, kto to był i zgięłam ręce w pięści, opieprzając się za to, że odebrałam ten cholerny telefon. - Czego chcesz, Drake? - wysyczałam, podkreślając z niesamowitym jadem jego imię. Może to głupie, ale czułam, jak się uśmiecha zadowolony, co jeszcze bardziej podnosiło mi ciśnienie.
- Tęskniłaś skarbie?
- Puść Sharon. - warknęłam, czując jak łzy zbierają się pod moimi powiekami.
- To by było zbyt lekkomyślne z mojej strony, gdybym wypuścił Twoją siostrzyczkę, kochanie. - zaśmiał się, a ja starałam się utrzymać twardy głos, nie pokazując, jak bardzo byłam teraz słaba. - Gdzie ona jest?
- Cóż. W Kalifornii, a gdzie by indziej?
Przeklęłam cicho pod nosem, zaciskając rękę na telefonie i starając się nie wybuchnąć. - Czego chcesz do cholery jasnej?
- Ciebie i Jeniffer, kochanie. Potrzebuję Was. - mruknął, na co nieprzyjemny dreszcz ogarnął moje ciało. Nastała chwila ciszy, podczas której do pokoju wszedł Justin zaciekawiony i wymownie spojrzał na mnie, pytając, kto to. Zignorowałam go, odwracając się przodem do okna, a tyłem do chłopaka.
- Dostaniesz to, czego chcesz. Ale tylko mnie. Jeniffer tutaj nie wtrącaj. - odparłam, słysząc, jak brzmię słabo i żałośnie. Po drugiej strony rozległ się pomruk zadowolenia i śmiech jego pracowników. Miał na głośniku.
- Kochanie. Ja to wiedziałem od początku. Ja zawsze dostaję to, co chce. - zaśmiał się, podkreślając ostatnie zdanie.
- Pojutrze będę w Kalifornii. Ty i Sharon bądźcie na starych magazynach coś około wieczora. Jasne?
Ponownie odbył się śmiech Drake, a ja zmarszczyłam brwi, czując, jak ponownie zaczynam przegrywać.
- Kicia, ja tu ustalam zasady. W magazynie masz być jutro, wieczorem. Słodkich snów. - warknął, rozłączając się i stawiając mnie w chwilowym oszołomieniu.
A więc wracam tam?
- Co Ty robisz, do jasnej cholery.. - Justin syknął, oplatając swoje dłonie wokół mojego ciała i przyciskając mnie do siebie, od tyłu. Jęknęłam, czując, jak pomału zaczynam tracić pod sobą stałe podłoże. Łzy zbierające się pod moimi powiekami, wreszcie mogły wypłynąć, bez obawy, że Drake je zobaczy, czy też wyczuje.
- Muszę tam wracać, Justin. - szepnęłam, odwracając się do niego przodem i składając na jego ustach, pojedynczy, ale silny pocałunek. Chłopak wciąż kiwał głową na nie, spoglądając w moje oczy i ścierając kciukiem moje łzy.
- Nie, nie musisz.
- Justin, on ma moją siostrę. - warknęłam, odsuwając się od niego i czując, jak złość przepływa w moich żyłach, zamiast krwi. Chłopak podskoczył lekko, słysząc mój ton.
- Ty tego nigdy nie zrozumiesz. - dodałam. Podeszłam do szafy, wyjmując z niej wielką torbę i w motaninie, wyrzucając swoje ciuchy z szafy, które dopiero co zdążyłam tam włożyć. - Moje życie to jeden wielki ciąg niepowodzeń i bólu. - załkałam, gwałtownie cisnąć ubraniami w torbę, nawet ich nie składając. Każda kolejna rzecz wywoływała u mnie jeszcze większą frustrację.
- I nawet kiedy wyjrzy u mnie słońce. To przysłoni je chmura. I nie zastąpi tego tęcza. - warczałam, czując, jak moje nogi robią się jak z waty. Gdy skończyłam pakować ubrania, narzuciłam na siebie bluzę i zapięłam walizkę.
   Chodź serce i moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Musiałam iść. Musiałam wyjść z tego pomieszczenia i być może już nigdy nie zobaczyć Justina. Jeniffer, czy Jamesa, albo Cody'iego.  Ale musiałam wyjść. Bo jak mówiłam wcześniej. Zaczęłam znów przegrywać. A rzeczywistość to nie gra. I nie mam dodatkowego życia.
-
 Ale.. - Justin próbował coś powiedzieć, lecz nie zdążył. Odpowiedziały mu trzaskające drzwi.
***
Regular's POV.
    Chłodny podmuch wiatru, dmuchnął na jej ziębioną twarz, powodując taniec jej włosów w powietrzu. Na nosie miała założone okulary przeciwsłoneczne, chodź była połowa grudnia, a niebo było szare, jak zawsze w tych smutnych momentach, na filmach. Wczoraj widziano ją na lotnisku w Kalifornii. Dziś stała już jednak, czekając na autobus na przystanku. Nerwowo spoglądała na dopiero co kupiony, ale już pomięty bilet. Dygotała z zimna, próbując osłonić się niezbyt grubą kurtką i bawełnianym szalem. Wreszcie nadjechał jej pojazd, więc czym prędzej do niego wsiadła, kasując bilet i siadając skulona w rogu, przy oknie. Nie spoglądała za bardzo na ludzi w autobusie, ale była prawie pewna, że nikt również nie zwrócił uwagi na niej. Oparła swoje czoło o szybę, chuchając na nią i powodując, że wystąpiła na niej para. Uniosła palec, kreśląc na niej różne wzory, począwszy o serca, skończywszy na diamencie. Jej twarz wyrażała smutek, przygnębienie, może trochę sfrustrowanie. Nerwowo przebiegła wzrokiem po ręce, przyglądając się godzinie. Robiło się coraz ciemniej, a ona wciąż nie była na miejscu. Rozsiadła się wygodniej, wzdychając i czując, jak jej pistolet wbija się w tyłek.Prychnęła w myślach, śmiejąc się, jak zareagowali by ludzie, gdyby dowiedzieli się, że jadą z niebezpieczną dziewczyną z bronią. Ona sama nawet nie wiedziała, po co go brała. Nie miała zamiaru walczyć. Chciała tylko, żeby jej siostra trafiła cała i zdrowa do domu. Żeby tylko jej rodzina była bezpieczna. Pragnęła tylko tego, chodź rozum podpowiedział jej, żeby wzięła tę broń.
           W ostatniej chwili zorientowała się, że to jej przystanek i wysiadła, omal się nie wywalając. Pasażerowie spojrzeli na nią dziwacznie, mrucząc coś pod nosem. Mieli rację. Ona nie wyglądała na dziewczynę mieszkającą w tej dzielnicy. Stare magazyny, opuszczone domy. Meliny. Wprost idealne mieszkania dla niższych sfer ludności. Szatynka rozejrzała się, rozpoznając okolicę i idąc zgodnie ze swoją intuicją, bo trochę się pozmieniało. Zawsze idąc tą drogą czuła się strasznie i tym razem też tak było. To tutaj poznała Drake i chodź wydaje się to dziwne, to taka była prawda. Poznała faceta w tej właśnie oto okolicy i mu zaufała. Po drugiej stronie ulicy stała jakaś grupka czarnych mężczyzn, ubranych w dresy i trzymających w dłoniach skręty. Pomachali dziewczynie, łobuzersko się uśmiechając, a ona wystraszona i speszona przyśpieszyła kroku, starając się nie zwracać uwagi na to, że mogła się bardziej narazić tym, że nic nie odpowiedziała. Nie usłyszała jednak za sobą odgłosu kroków, więc uspokoiła się i odetchnęła, wypuszczając z płuc powietrze.
Jej oczy wychwyciły to, czego szukała - stare magazyny, na końcu. Wciąż wyglądały tak samo, odrzucając swoim wyglądem, a wręcz ostrzegając. Podrapane ściany, zawalony gruz, śmierdząca podłoga, oraz okropna ciemność w środku. Tylko idiota wszedłby w tamto miejsce bez jakiegokolwiek uzbrojenia.
Pewnym krokiem, chodź niepewna w środku, weszła do budynku, odruchowo sięgając do tylnej kieszeni spodni i odbezpieczając broń.Otworzyła szerzej oczy, próbując przyzwyczaić się do ciemności. Rozejrzała się, na tyle ile mogła zobaczyć. Ogromne pomieszczenie i kilkanaście par drzwi. Już miała zrezygnować, widząc, że nikogo tu nie ma, gdy wychwyciła małą stróżkę światła odchodzącą od trzecich drzwi od końca. Ruszyła szybkim krokiem w ich stronę, ani razu się nie zatrzymując. Chwyciła klamkę, ale wyczuła, że ktoś kładzie dłoń na jej ramie. Odwróciła się, ale nie wydobyła nic z siebie, bo chłopak zakrył jej usta dłonią. Sądząc po ruchu ust, kazał jej być cicho. Przytaknęła głową, odnajdując wzrokiem znane jej twarze przyjaciół. Jeniffer, Justina i James'a, oraz o wiele starzego Cody'iego, który puścił do niej oko. Unieśli pistolety, szeroko się uśmiechając i dodając dziewczynie otuchy.
    Wskazała ruchem głowy, że wchodzi pierwsza, a oni mają zaczekać. Przytaknęli, wstrzymując oddech. Weszła tam. Już nie było odwrotu.

Brooklyn's POV.
Czułam się dziwnie, trzymając chłodny pistolet w dłoni, ale zarazem bezpiecznie. Bezszelestnie wpełzłam do śmierdzącego pomieszczenia, które oświetlane było jakimiś starymi świecami i kilkoma latarkami, leżącymi w kątach. Przymrużyłam oczy, próbując dostrzec kilka postaci, kręcących się koło krzesła, które stało do mnie tyłem. Podeszłam bliżej, tym razem na tyle głośno by mogli mnie usłyszeć i odkaszlnęłam.
- Drake. Jestem. - warknęłam, podchodząc bliżej i rozpoznając w nich wszystkich osobę, którą szczerze nienawidziłam. Odwrócił się w moją stronę, triumfalnie się uśmiechając. Skinął głową, do Davida, który gwałtownie odwrócił krzesło. Usłyszałam ciche skomlenie, a następnie moje oczy dojrzały, małą postać zwiniętą i przywiązaną do krzesła. Niemal nagą, bo ubraną tylko w potargane spodnie i połowę bluzki. Obok stało wielkie pudło, z którego coś pikało. Byłam prawie pewna, że była to bomba i odlicza już czas, do wybuchu. Zacisnęłam mocniej usta, oraz dłoń na pistolecie. Przysięgam, że kiedyś mi kurwa za to zapłacisz. Sharon nie poruszała się. Miała zamknięte oczy i oddychała nierówno, ale co jakiś czas jęczała, prawdopodobnie, coś ją uwierało.
- Puść ją, to nie będę już więcej uciekać i zostanę już na zawsze przy Tobie. - wysyczałam, kierując cały swój jad w stronę mężczyzn, a oni roześmiali się głośno, niemal wypluwając ze śmiechu swoich wnętrzności.
- Kochanie. Mam inny pomysł. - podszedł do mnie bliżej, łapiąc za mój nadgarstek, który od razu wyrwałam.
- Najpierw ją wypuść.
Poczułam nagłe pieczenie na policzku i dopiero po sekundzie zrozumiałam, że mnie uderzył.
- Ty suko. Dalej nie rozumiesz? Nie potrzebuję Cię. Nie potrzebuję Twojej siostry. Wiesz, ile ja sobie mogę dziwek sprowadzić? - wychrypiał, ciągnąc mnie w stronę Sharon. Uniosłam brwi, zdezorientowana. Więc po co mu jestem?
- Zanim zapytasz. Muszę Ciebie i Twoją rodzinkę unicestwić.Oraz Twojego chłopaka - uśmiechnął się cynicznie, a ja słysząc te słowa, uderzyłam go z całej siły w krocze, powodując, że zgiął się wpół, a ja sama podbiegłam do swojej siostry, próbując zrobić coś z węzłami. Ogromny ból przeszył moje ciało, gdy David pociągnął mnie za włosy, sprowadzając do parteru i uderzając w szczękę. Krew chlusnęła z mojego nosa, a ja sama siedziałam przez chwilę w amoku, nie wiedząc, co się dzieje. - Myślałaś, że zostawię Cię tak po prostu? Że będę ryzykował, wydaniu mnie policji?
- A co jeśli, jest nas pięciu? - warknął niski, zachrypnięty głos, wchodząc do pomieszczenia, z łobuzerskim uśmieszkiem. Zaraz za nim stałą Jeniffer, dalej James i Cody, szeroko uśmiechnięci. Stoles i Drake, wybuchnęli gromkim śmiechem, zdobywając zdziwione moje i Justina spojrzenie.
- Chyba raczej trzech. - podkreślił ostatnie słowa, wskazując palcem na Jeniffer i Jamesa. Moje usta mimowolnie rozchyliły się, gdy James podszedł do Davida, witając się z nim i spluwając na ziemię, a mi posyłając obrzydliwe spojrzenie. Po kilku sekundach, odbył się również tupot butów, Jeniffer. Która.. Zbliżyła się do Drake i zarzuciła mu ręce na szyję, zdobywając od niego pocałunek.
- Co to ma znaczyć? - krzyknęłam, wstając i robiąc kilka kroków w tył, omal nie wpadając na Justina. Moja głowa zaczęła pulsować, a ja starłam lewym rękawem krew z nosa. - Jeniffer?! - warknęłam, modląc się o to, że się mylę.. Jednak.. Niestety. To co widziałam, było prawdą. Uśmiechnęła się w moją stronę drwiąco, wciąż przytulona do klatki piersiowej Drake.
- Game over, kochanie. - zaśmiał się głośno.
Przegrałam.
_______________________________
Spodziewaliście się takiej akcji? Cóż, ja sama nie wiedziałam, że tak zrobię, no, ale ahahhaha XD
Mam nadzieję, że wybaczycie mi te długie czekanie?
Liczę na Wasze komentarze i opinie <3
Dziękuję i do nn!
Wpadajcie również na drugiego bloga mojego : angelsdonotdieyet.blogspot.com
Jakieś pytania? Zajrzyjcie tutaj.

9 komentarzy:

  1. Boże święty... Moja szczęka dosłownie uderzyła o podłgę...
    Jezu, dziewczyno, to jest enialne!!!
    Od początu coś nie podobał mi dię ten cały James, al jak napisałaś, że Jeniffer podeszła i przytuliła się do Drake'a, myślałam, że wyjdę z siebie! W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała!!! Jestem tak cholernie ciekawa, co będzie dalej i czy uda im się wyjść z tego cało. Z niecierpliwością czekam na kolejny . Kocham Cię ;-*
    my-heaven-jb.blogspot.com
    the-other-side-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww... <3
    Kocham <33
    Mam nadzieje, że przeżyją <333
    http://lifenotdiee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O Booże !!!!! nie no teraz to mnie zszokowałaś dziewczyno !!!!! ;O Ten James od początku wydawał się dziwny ale JENIFFER ?!!!!! przecież to były najlepsze przyjaciółki od tyluu czasu!!!! A ona cały czas udawała? !!! Ja nie mogę jaka massssssakra, ty to dziewczyno potrafisz ! :D
    AŻ NIE MOGĘ DOJŚĆ DO SIEBIE, no po prostu genialne! :D
    Czekam na następny! <333 OMG!!!!!!!!! :**** hahahah :D

    OdpowiedzUsuń
  4. JAHFJAFLA TEGO BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA, NIGDY!
    ALE ŻE JENIFFER?!
    James od początku mi tu nie pasował jakoś, w sumie to spodziewałam się, że ujawni się już wcześniej, ale jej najlepsza przyjaciółka? Z drugiej jednak strony może któreś z nich pod koniec jednak im pomoże i prawdę mówią wolałabym, aby był to James. Jeniffer już straciła w moich oczach.
    Nie spodziewałam się, że oni się tam pojawią tak szybko. Liczyłam na to, że Justin za nią pojedzie ale nie już teraz. hagfaiuf kochany ;3
    mam tylko nadzieję, że Sharon nic się nie stanie i tak jak reszta naszych bohaterów przeżyje, a Drake albo zginie albo trafi do więzienia i już stamtąd nie wyjdzie.
    Jejku, nie mogę się już doczekać następnego, mam nadzieję, że pojawi się już niedługo.
    Kocham! ♥

    http://the-last-love-jb.blogspot.com
    http://one-opportunity-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. NNie nie nie to nie może być prawda o_O :ccc
    A mój łep cały czas huczy " to est plan.. to jest plann... "
    I oby tak byLo...

    K.C.

    Anana

    OdpowiedzUsuń
  6. ja pierdzielę tego to się nie spodziewałam
    jak oni mogli ich zdradzić?? no jak ??
    genialny rozdział :)
    czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  7. OMB serio ? to nie może być prawda !
    bie rozumiem jaki Jeniffer miała w tym interes, przecież ona też cierpiała i wgl....

    OdpowiedzUsuń
  8. *o* kocham!!

    Zapraszam! http://prawda-klamstwo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń