- Dziękuję, że tu jesteś Cody. - wychrypiałem, wychodząc od fryzjerki, zadowolony. Wyglądałem znacznie poważniej. Ostatni raz przeczesałem ręką włosy, czując, jak idealnie są postawione.
- Więc czego ode mnie wymagasz? - czterdziestoletni mężczyzna uśmiechał się do mnie szeroko, lekko uderzając w ramię. To był kiedyś chłopak mojej mamy, teraz jest moim przyjacielem.
- Zacznijmy od tego, że wyjaśnię Ci sytuację. Widzisz, niedawno poznałem dwie dziewczyny.. [...] - gdy skończyłem, nie potrafiłem złapać oddechu. Była to dość skomplikowana akcja, dlatego bałem się, że Cody się nie zgodzi. Mężczyzna cały czas słuchał mnie z uwagą, a gdy skończyłem podrapał się po swoim zaroście i zamyślił. Kierowaliśmy się w stronę mojego apartamentu, w ciszy.
- Wiesz, że może się nie udać, prawda? - zazgrzytał zębami, gdy wchodziliśmy do winy. Pokiwałem głową z rozczarowaniem, bo byłem niemal pewny, że się nie zgodzi. Podparłem się nogą o ścianę windy i głośno westchnąłem.
- I mimo to, chcesz ryzykować? - jego brwi uniosły się w zaciekawieniu, a ja wzruszyłem ramionami.
- Zawsze lubiłem adrenalinę. - przegryzłem wargę, widząc, że Cody się uśmiecha. Jesteśmy na dobrej drodze.
- Adrenalinę? Dobrze wiem, że któraś z nich Ci się podoba. Albo obie. - odpowiedział, poruszając brwiami. Walnąłem go w ramię mocno.
- Okej. Więc co dokładnie mam zrobić? - w końcu skapitulował, kryjąc zadziorny uśmieszek. W przypływie szczęścia przytuliłem go z całej siły.
- Więc..
***
Brooklyn's POV.
Dni mijały, a ja z każdym z nich traciłam nadzieję. Co ja sobie myślałam? Że obcy chłopak, spotkany na ulicy, nagle będzie próbował uratować mnie i Jeniffer? Stanie twarzą w twarz z Drakem i jego bandą? To niedorzeczne. Czas zacząć coś obmyślać, jakikolwiek plan. Czas w końcu się z tego uwolnić.
- O czym tak myślisz? - zapytała mnie Jeni, wchodząc do pokoju, cała pobrudzona. Dzisiaj sprzątała pokoje w burdelu, więc pewnie była zmęczona. O dziwo, ja miałam "wolne". Wywróciłam oczami, spoglądając na nią i cicho chichocząc. Miała kurz na nosie.
- O niczym ważnym. Widzę, pracowity dzień. - odpowiedziałam smętnym głosem. Pokiwała głową, odstawiając jakąś miotłę w kąt. Po chwili, gwałtownie drzwi się otworzyły, uderzając lekko Jeniffer.
- Może trochę spokojniej? - wysyczała, masując sobie ramię. Wykrzywiła twarz w grymasie.
- Zamknij się lalka. Lepiej idźcie wziąć prysznic. Mamy kolejnego klienta. - jeden z ekipy Drake przyszedł nas powiadomić. Coś w moim żołądku podskoczyło. Znów muszę TO robić...
To nie było tak, że trzy lata i jestem przyzwyczajona. Za każdym razem czuję ból w środku i mam ochotę uciekać. Ale dokąd?
- Zażyczył sobie nas obie? - wysyczałam, lekko zdziwiona. Jeniffer również posłała mu zadziwione spojrzenie. Typek wzruszył ramionami, wyszczerzając się szeroko.
- On płaci, my mu dajemy to, co chce. - warknął, wychodząc i trzaskając drzwiami. Wymieniłyśmy spojrzenia między sobą i obie udałyśmy się do łazienki na korytarzu.
Pozwoliłam wodzie, swobodnie spłynąć po moim ciele, a włosom naturalnie się wysuszyć. Założyłam bieliznę, chodź w sumie nie musiałam, bo wiedziałam co mnie czeka. Gęsia skórka przeszła po moim ciele.
Zaraz po tym, poczułam niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Na moim ciele pojawiła się bluzka i krótkie spodnie, które podrzucił mi David. Nie chciałam tego ubierać, ale znów w samej bieliźnie czułabym się jak.. Dziwka. Może Drake ze mnie ją zrobił, ale JA nie miałam zamiaru stać się takie jak one.
- Chcę wrócić do domu..- jęknęłam. Tak dawno nie czułam takiej tęsknoty. Może to przez to, że straciłam jakąkolwiek nadzieję na powrót.. Ale teraz muszę być silna, wierzę, że się nam uda. Wyszłam z łazienki, wchodząc do naszej rudery, którą Drake nazywa "pokojem". Spojrzałam na Jeniffer.
- Gotowa? - zapytałam, chodź wiedziałam jaka będzie odpowiedź. Pokręciła głową, a jej dolna warga lekko się poruszyła. Widziałam, że powstrzymuje się od płaczu.
Usiadłam obok niej.
- Uciekniemy stąd.. Zobaczysz.
Rozmowę przerwał nam donośny głos Drake, dochodzący z korytarza. Wstrząsnął mną dreszcz. Spojrzałam na drzwi, a zaraz po tym, one lekko się uchyliły. Ujrzałam jego ohydną mordę i skrzywiłam się. On, na nasz widok wyszczerzył się szeroko i przepuścił jakiegoś starego faceta z małym plecakiem w drzwiach. Nawet na niego nie spojrzałam. Czułam ogromne obrzydzenie, więc odwróciłam głowę w stronę Jeniffer. Miała łzy w oczach, ale natychmiast je wytarła.
- To one? - starszy facet zapytał, próbując się upewnić. Schowałam twarz w dłonie.
- Tak. Brooklyn i Jeniffer. Są do pańskich usług. Chociaż.. Nie wiem, dlaczego akurat je pan wybrał. Mamy o wiele lepszy towar. A poza tym, po co panu taki plecaczek? - Drake wysyczał, podejrzliwie patrząc na faceta. Ten wzruszył ramionami i uśmiechnął się bezczelnie.
- Kumpel mi je polecił. A w plecaku mam parę erotycznych zabaweczek, dla dziewczyn.
Drake pokiwał głową, odchodząc parę kroków w tył i posyłając w moją stronę dziwne spojrzenia. Ani jednego nie odwzajemniłam i wstałam z łóżka, by móc się trochę rozluźnić. Po chwili drzwi się zamknęły i zostaliśmy tylko we troje.
Czarnowłosy mężczyzna obczaił nas wzrokiem, a potem szybko przyłożył ucho do drzwi. Moja brew uniosła się w zaciekawieniu i lekko w rozbawieniu. Zwykle, klienci nie robią takich akcji.
- Co Ty robisz?- nie trudziłam się, by mówić do niego "pan". Wywrócił oczami i podszedł do mnie tak blisko, jak to było możliwe. Czułam jego oddech przy swoich ustach, dlatego odwróciłam twarz, by spojrzeć na moją przyjaciółkę. Zmarszczyła czoło. Rozluźniłam mięśnie, pozwalając by mężczyzna mógł ze mną zrobić, co chce. Jednak on nic nie robił. Spojrzałam na niego, a on stał w zamyśleniu.
- Brooklyn prawda? Nie ma czasu na wyjaśnienia. - szepnął półgłosem i ściągnął swój plecak. Po chwili wyciągnął z niego kłębek liny. Spoglądałam na to wszystko z przerażeniem. O co mu chodziło? Chciał nas przywiązać?
W pośpiechu podszedł do okna i uchylił je, najbardziej, jak to możliwe. Przez chwilę szarpał się z kratami, ale zaraz po tym, wyrwał je własnymi rękoma. Jeniffer jęknęła, widząc jego nadzwyczajną siłę. Również z przerażeniem przyglądała się jego wyczynom.
- Zjedziecie po tej linie, a następnie poczekacie na mnie. Jeżeli nie zaczekacie, obiecuję Wam, że zawołam Drake i zafunduję Wam piekło. Potem już Was zaprowadzę. - wyburczał, podchodząc do łóżka. Jeniffer natychmiast wstała, stając obok mnie. Czarnowłosy, przysunął łóżko pod okno i następnie przywiązał linę do jednego z rogów łoża. Spuścił ją szybko, przez otwarte okno.
- Ale o co tu chodzi? - zapytałam w szale. Byłam kompletnie zdezorientowana.
- Rób co Ci mówię, jeśli chcesz żyć. - warknął, pchając nas. Stanęłyśmy na łóżku i wychyliłyśmy się przez okno. Jeniffer wzruszyła ramionami i odpowiedziała.
- Ja pierwsza.
Chwyciła dłońmi linę i prawie niesłyszalnie zjechała, co jakiś czas popiskując. W końcu, gdy znalazła się na ziemi, uniosła głowę i pokazała kciuk w górę. Poczułam rękę na plecach.
- Teraz Ty. Tylko nie puszczaj liny I pamiętaj. Bez względu na to, jaki ból poczujesz przez linę.. Bądź cicho. - pośpieszył mnie, pchając. Stanęłam w oknie, czując strach. Ten facet ma jakiś fetysz liną? Nic nie rozumiałam.. I nie chciałam zrozumieć. Skupiłam się więc na swoim zadaniu. Nie lubiłam wysokości. Nawet nie myślałam, o tym co robię. Po prostu chwyciłam linę w dłonie i skoczyłam. Z początku byłam pewna, że spadnę i to mój koniec. Jednak zaraz po tym, poczułam, że ręce mnie parzą, a moje ciało dość szybko zjeżdża w dól.. Zasyczałam cicho.W myślach usłyszałam " bądź cicho". Zacisnęłam usta i zaglądałam w okna, zjeżdżając. Nikogo jednak nie ujrzałam.
Gdy zjechałam na sam dół, czułam ulgę. Jeniffer poklepała mnie po plecach. Odetchnęła głośno, przykładając podrażnione dłonie do zimnej skóry twarzy. Po pięciu sekundach, mężczyzna już stał obok nas. Miałam zamiar coś powiedzieć, jednak on szybko mi przerwał.
- Żadnych pytań. Biegnijcie za mną. I to szybko. - szepnął niemal niesłyszalnie i schylił się, by wyjrzeć za róg i zobaczyć czy ktoś tam stoi. Uśmiechnął się słabo, widząc, że nikogo nie ma i wskazał dłonią, że mamy biec. Wymieniłyśmy spojrzenia i puściłyśmy się biegiem, za czarnowłosym. Może to było szaleństwo. Może on był chory. Ale wyszłyśmy stamtąd. I to było najważniejsze.
Nie wiem, ile biegliśmy. Jednak zaraz po tym, usłyszałam dźwięk klaksona i czarnowłosy się zatrzymał.
- Wskakujcie. - otworzył drzwi z czarnego auta z przyciemnionymi szybami. Zawahałam się i spojrzałam na Jeniffer. Ta również, cofnęła się kilka kroków do tyłu.
- Ej. Nie myślałyście, że tak szybko się pozbędziecie. - znajomy mi głos, zachichotał, a po chwili wychylił głowę przez szybę.
- Justin.. - szepnęłam.
_______________________________
Rozdział troszkę dłuższy :) Se Justin bohater, haha :D
Ciekawe, czy im się uda :D
Co sądzicie? Kolejny rozdział przewiduję na środę, lub czwartek :)
Jakieś pytania? Zadajcie je tutaj : ask.fm/LoveMeKissMeeee
zajebisty rozdział *.* czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńOmg zajebisty *__* Ja nie wytrzymam do środy no :c
OdpowiedzUsuńświetny rozdział *.* :D
OdpowiedzUsuńcieszę się że miał plan i jak na razie wszystkie idzie dobrze oby im się udało :)
czekam na nowy ;)
pozdrawiam ;*
cudo *____*
OdpowiedzUsuńZaje*isty. ;3 Czekam na następny jak zwykle. ;3
OdpowiedzUsuń~ Pro Elo Mama. <3
dopiero zaczynam czytać ale jest cudny <3
OdpowiedzUsuń