Brooklyn's Pov.
- Brook.. Obudź się. Zaraz lądujemy. - usłyszałam niski głos szatyna i poczułam ciepło jego ciała. Otworzyłam oczy, mimowolnie zatapiając się w czekoladowych tęczówkach chłopaka. Stał nade mną pochylony, z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Przetarłam oczy, nie wiedząc co się dzieje.
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytałam, ziewając i lekko odsuwając brązowookiego. Zaśmiał się pod nosem.
- Słodko wyglądasz, jak śpisz. - wzruszył ramionami, idąc prawdopodobnie do łazienki. Dla niego, była to po prostu odpowiedź, a dla mnie.. Cóż. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w brzuchu wybuchnęło stado motyli a na twarzy pojawiły się dwa ogromne rumieńce. Wywróciłam oczami, samą siebie karcąc za takie zachowanie i sięgnęłam do plecaka, wyciągając z niego wodę. Upiłam łyk, zaraz po tym słysząc pilota samolotu w głośnikach.
- Proszę państwa, zaraz lądujemy. Prosimy o zapięcie pasów. - posłusznie spełniłam prośbę pilota i z podekscytowaniem spojrzałam w okienko. Na niebie świeciło słońce, więc uśmiechnęłam się szeroko.
- Boisz się? - Jeniffer usiadła obok mnie, a z oddali nadchodził Justin. Przeczesałam ręką włosy.
- Chyba nie. Jestem szczęśliwa.. No pomyśl. Wracamy do domu. Do rodziny. - zagryzłam wargę, a szatyn usiadł pomiędzy nami na swoim miejscu.
- Ale nie zerwiesz ze mną kontaktu, prawda? - blondynka zapytała zaniepokojona, a ja zaśmiałam się przez co kilku pasażerów posłało nam dziwne spojrzenia.
- Oczywiście, że nie. Kocham Cię, Jeni. - odparłam i oparłam się wygodnie o swoje oparcie. Justin skierował na mnie swój wzrok.
- Ej, ale ze mną też nie zerwiecie kontaktu, nie? - zapytał z nadzieją, a mnie zalała fala ciepła.
Po tym wszystkim, co dla mnie zrobił, miałabym tak po prostu go zostawić? On był chyba chory.
- Jasne, że nie. - przykryłam na chwilę swoją ręką, jego dłoń i uśmiechnęłam się, a chłopak to odwzajemnił.
Czułam, że z tego może przerodzić się doskonała przyjaźń. Poza tym, ciekawił mnie. W sumie nic o nim nie wiedziałam.
- A tak właściwie, możecie mi podać Wasz adres? Jakoś się w końcu musimy dostać do Waszych domów. - szatyn zachichotał, a ja odgarnęłam włosy za ucho.
- Upstreet 3 - wypowiedziałam te słowa wolno, czując falę ciepła. Tak dawno nie słyszałam tej ulicy. Tak bardzo tam tęskniłam.
- Sidestreet 5 - dodała Jeni, bez żadnych emocji, chodź wiem, że również to przeżywała.
- Okej. Kojarzę te ulice.
Poczułam, że samolot się obniża.
***
Stałam w środku obcego mi mieszkania i zamarłam. Co ja tu właściwie robię? Jak się tu znalazłam?
Działo się to tak szybko, że nie potrafiłam nawet spokojnie tego przemyśleć.
- Tak więc, to moje skromne mieszkanie. Jak tylko to wszystko ogarniemy, odwiozę Was do domów. Jak na razie, rozgośćcie się. - Justin zapowiedział, uśmiechając się do nas szeroko i wnosząc nasze walizki.
- Dzięki. - odpowiedziałam krótko i delikatnie usiadłam na sofie, w salonie. Domek był dość niewielki i rzeczywiście skromny. Jak zgaduję, mieszkał sam. Koło mnie, na kanapie opadła Jeniffer, a po wniesieniu swoich walizek Justin również.
- Jesteście głodne?
- Nie. - odpowiedziałyśmy równo. To dziwne, że mimo tak długiej podróży nie zgłodniałyśmy. Czyżbyśmy się denerwowali?
- Kiedy chcecie, żebym Was odwiózł?- skierował swój wzrok na mnie, a ja nie wiedzieć czemu się zarumieniłam.
- Jeśli Ci to nie sprawi problemu, to już. - blondynka odpowiedziała za mnie i szeroko się wyszczerzyła. Justin zaśmiał się na ten widok i wstał, pomagając nam.
- Okej. Ale jeszcze się skontaktujemy, tak?- zapytał, a ja pokiwałam głową, nie wyobrażając sobie, aby nasz kontakt się urwał.
Szatyn chwycił swoje kluczyki i wyszedł z mieszkania, a my pobiegłyśmy za nim. Walizki nasze nie zostały wyciągnięte z samochodu, dlatego cieszyłam się ogromnie.
Usiadłyśmy jak zwykle z tyłu na miejscach, a ja znów z lekkim strachem zapięłam pasy.
- Jedź spokojnie.. - zachichotałam i położyłam dłonie na kolanach. Samochód ruszył, a ja zatopiłam się we własnych myślach. Jak zareagują rodzice? Co powiedzą? Tęsknili za mną? A jeśli nie będę chcieli mnie znać? Wyrzucą mnie z domu? Moje myśli schodziły głównie na temat domu. Nie potrafiłam opanować już teraz nerwów. Nim się obejrzałam, auto stanęło, a Jeniffer spojrzała na mnie.
- Za kilka dni, wpadnę do Ciebie. Pamiętam Twoją ulicę. - dotknęła swoją dłonią, mojej i posłała mi niepewny uśmiech. Pokiwałam głową energicznie i odwzajemniłam uśmiech starając się ją jakoś wesprzeć. Justin otworzył bagażnik i wyciągnął walizki, ciągnąc pod jej dom. Blondynka położyła dłoń na klamce samochodu i przez chwilę się zawahała. Po chwili jednak, pewniej wyszła i nie obracając się doszła pod dom. Wymieniła uściski z chłopakiem i odetchnęła głęboko.
Nie ujrzałam niestety jej przywitania z rodzicami, bo Justin nalegał, aby ich zostawić samych. Ruszyliśmy, w ciszy, tylko co jakiś czas słysząc, jak moje walizki obijają się w bagażniku.
Pojazd zatrzymał się na nieznanej mi ulicy. Spojrzałam na Justin, a potem na tabliczkę." Sidestreet 5"
Zaniemówiłam. Tak bardzo wszystko się tu zmieniło. Otarłam się o oparcie, wychodząc z otwartą buzią i rozglądając się wszędzie.
- Nie ma już tych krzewów, co tu były.. Postawili latarnie.. Nowy sklep. - powtarzałam cicho w myślach, a chłopak chwycił moją dłoń i potrząsnął mną.
- Chodź. - uśmiechnął się szeroko, ciągnąc mnie za rękę, a w drugiej dłoni ciągnąc walizkę.
Spuściłam wzrok, czując, że zbiera mi się na wymioty. Nie potrafiłam tego uczucia opisać. Jednocześnie smutek, tęsknota, radość i stres. Szatyn stanął pod moimi drzwiami i widząc, że nie czuję się najlepiej pocałował mnie w policzek i objął.
- Ej, będzie dobrze. Odezwę się niedługo. - szepnął mi do ucha i pogłaskał po głowie. Pokiwałam głową, a on wolno zaczął się oddalać, nie spuszczając ze mnie oczu i cofając się do samochodu.
Gdy wreszcie usłyszałam trzask drzwi i dźwięk gazu, oraz opon, westchnęłam. Uniosłam dłoń zgiętą w pięść i trzy razy zapukałam.
Gdy przez pierwsze pięć sekund nikt nie otwierał, miałam ochotę uciec stąd i nie wracać. Jednak.. tak bardzo się bałam, że moje ciało sparaliżował strach i stałam w miejscu. Usłyszałam zgrzyt przekręcającego się kluczyka i w progu stanęła szczupła kobieta o jasnych blond włosach. Z bliska mogłam rozpoznać kilka nowych zmarszczek na jej czole i nad ustami. Wpatrywała się we mnie swoimi niebieskimi oczyma z rozdziawioną buzią.
- Br..Br..Bro...Brooklyn..? - bardziej zapytała, niż stwierdziła a ona sama załkała.
____________
I z " lekkim" opóźnieniem kolejny rozdział.
Tak, postanowiłam dalej ciągnąć tego bloga. Kurde, macie rację. Nie powinnam zmuszać nikogo do komentowania tutaj, bo wiem, że nie każdemu się chce. Teraz wiem, że jednak kilka osób czyta te wypociny i docenia je.
Bardzo się z tego cieszę. :)
Ale niestety.. Mam złą wiadomość. W tym roku, zaczęłam klasę drugą gimnazjum. Jest mi bardzo ciężko, ponieważ na głowie będę miała multum spraw związanych ze szkołą, a MUSZĘ dostać świadectwo z paskiem. Przynajmniej, chcę się starać. Jestem osobą ambitną i oceny są dla mnie bardzo ważne. I nawet gdybym bardzo chciała, nie mogę dodawać rozdziałów co 3 dni.
Naprawdę bardzo mi przykro, muszę ograniczyć bloga.
Od dzisiaj, rozdziały będą dodawane co tydzień. Kolejny pojawi się w następny wtorek.
Bardzo proszę, zrozumcie mnie. To nie tak, że robię to specjalnie. Po prostu muszę poświęcić więcej uwagi szkole. Kocham Was i mam nadzieję, że mnie nie opuścicie.
Dziękuję, za każde wyświetlenie, za każdy komentarz!
~ DrewSwaggie.
Rozdzial zajebisty !!! :D
OdpowiedzUsuńCo tydzien ? No coz bede zmuszana do czekania ale nie zapomne na pewno o twoim blogu ; )
Pozdrawiam ; **
~Chilli76
cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie marte się. Ja dopiero zaczęłam gimnazjum i mnóstwo spraw mam na głowie. Ale rozdział zajebisty :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;)
OdpowiedzUsuńCo tydzień?! Ty chyba musisz dostać paskiem po dupie. *-*
~ Pro Elo Zdenerwowana Mama.
uwielbiam cie :*
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY <3
OdpowiedzUsuńciesze się że jednak nadal prowadzisz bloga :)
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału : jest super w końcu wolność dla nich (oby) :D
ciekawe jak zareagują rodzice ?
i jak potoczy się ich znajomość ?
rozumiem że teraz masz dużo na głowie ale fajnie że rozdziały będą sie pojawiać :)
czekam na kolejny ;)
pozdrawiam ;*
Drew czemu mi to robisz? ROZDZIAŁY CO TYDZIEN??? nieeeeee!!!
OdpowiedzUsuńWybaczę Ci to tylko dlatego, że jestes zajebistą osobą i jesteś cholernie utalentowana ;)
Buziaaaki;*
~Pałkiś
Drew czemu mi to robisz? ROZDZIAŁY CO TYDZIEN??? nieeeeee!!!
OdpowiedzUsuńWybaczę Ci to tylko dlatego, że jestes zajebistą osobą i jesteś cholernie utalentowana ;)
Buziaaaki;*
~Pałkiś