wtorek, 1 października 2013

`The Past Always Comes Back.` rozdział. 11

Brooklyn's POV.
Nie obudził mnie żaden koszmar. Nie widziałam twarzy Drake. Nie byłam spocona. Nie byłam zapłakana i wystraszona. Zamiast tego, obudziłam się z ciepłym spokojem w dole brzucha. Z pewnością, że jestem bezpieczna.
Tak, obudziłam się obok Justina. W sumie to, nie obok, a na nim. Z wczorajszego wieczoru, pamiętam tylko, że ułożył mnie na swojej klatce piersiowej i szepnął kilka miłych słów, a następnie zasnął.  O ile wczoraj leżałam na nim tylko głową, o tyle dzisiaj leżę na nim cała.
Wciąż miałam zamknięte oczy, ale czułam, że nie śpi. Głaskał mnie po włosach, a zaraz po tym wygiął się, wziął coś ze stolika i zachichotał pod nosem. Tego było za wiele. Zsunęłam się z jego ciała i uniosłam powieki, widząc mniej więcej taki widok.

Ułożyłam usta w charakterystyczne "o", szybko się zasłaniając się ręką. Szatyn wysunął wargę do przodu, robiąc smutne oczka.
- Ej. - jęknął.
- Jesteś głupi.- warknęłam, udawaną złością i wstając i ziewając. Nie mogłam go zapytać, dlaczego nie poszedł do innego pokoju spać, tak, jak kazała Jeniffer.. Bo, przecież wczoraj udawałam, że spałam. Skąd niby miałabym o tym wszystkim wiedzieć? Zagryzłam wargę, ciesząc się jak głupia, przypominając sobie jego wczorajsze słowa. Spojrzał na mnie dziwnie, robiąc szybko zdjęcie, gdy jestem uśmiechnięta. Zaczęłam piszczeć, gdy zrozumiałam, że mi je zrobił. On wybuchnął śmiechem i wstał z kanapy. Ruszyłam na niego,  a ten zaczął uciekać.
- ODDAJ MI TEN GŁUPI APARAT. - krzyczałam, próbując go dopaść. Ale był znacznie szybszy ode mnie. Wreszcie, gdy złapałam go za koniuszek bluzy, przerwała nam, wchodząca Jeniffer do salonu.
- Co tu się dzieje?!.. - krzyknęła, ziewając. Mimo, że wstawałyśmy wcześnie, to jednak pobudka o 8 rano przez nasze wrzaski, to nie jest coś miłego. Stanęliśmy w bezruchu, posyłając sobie złowrogie spojrzenia.
- Zrobił mi zdjęcie.. - pisnęłam, starając się zwalić na niego całą winę.
- A ona chciała mnie zabić. - Justin skrzyżował ramiona. Jeniffer obłapiała nas wzrokiem, ewidentnie zdenerwowana.
- Ty, dawaj ten aparat. - wskazała dłonią na chłopaka, a ja zachichotałam, gdy jej go oddał.
- A Ty się nie śmiej. - warknęła.- Idę się umyć. W tym czasie, za karę macie zrobić nam wszystkim śniadanie.
Gdy blondynka wyszła, pokazałam w jej stronę język i równo z Justinem wybuchnęliśmy śmiechem.
Ruszyłam w kierunku kuchni, chichocząc. Z szafki wyciągnęłam patelnię.
- To, co robimy? - chłopak uniósł się lekko i usiadł na blacie, bacznie mnie obserwując. Otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej masło i jajka.
- Jajecznicę.
- Nie lubię jajecznicy. - skrzywił się, zeskakując i stając za mną. Był wyższy, ale mimo wszystko czułam jego oddech na szyi. Przeszedł mnie dreszcz. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył.
- To polubisz.
Schyliłam się,by móc z dolnej półki wyciągnąć sól, a wtedy on, położył dłoń na moje biodra i wyprostował mnie, odwracając twarzą w twarz.
- Coś Ty taka złośliwa? - jego brew uniosła się, przez co kąciki moich ust lekko "zafalowały".
- Bo przez Ciebie, robimy te śniadanie. - warknęłam, chodź wyszedł z tego chichot. Uśmiech na jego twarzy sprawiał, że czułam się fantastycznie.
- Przeze mnie? Przeze mnie?! Mogłaś dać sobie zrobić zdjęcie. - jęknął, usadawiając mnie na blacie i łaskocząc. Przeszła mnie gęsia skórka, gdy mnie podniósł, jednak zaraz po tym wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Ju.. Justi..Justin.. Musimy.. Zro..Zrobić.. Jajecznicę! - krzyczałam, zrzucając jego ręce, ze swojego brzucha. Ten jednak niewzruszony, dalej mnie łaskotał, przy tym słodko zagryzając wargę. W końcu, nieco zdenerwowana, zeskoczyłam z blatu, dźgając go w biodro i szybko łapiąc za nadgarstki. Chłopak tak był zszokowany, że przez chwilę nic nie mówił i ciężko oddychaliśmy.
- Jajecznica. - zachichotałam, puszczając go i biorąc się do roboty.
***
- No dobra, powiem Wam, że śniadanie nie takie złe. - Jeni, przełknęła kolejną łyżkę naszego <czyt. mojego> dzieła. James przytakiwał głową, zajadając się.
- Cóż.. Trochę się napracowaliśmy. - dodałam nacisk na "napracowaliśmy" i posłałam pioruny w stronę Justina, który nieco się zarumienił. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- To co dziś planujemy? - James zabrał głos, a ja uśmiechnęłam się spoglądając na blondynkę.
- Dlaczego zawsze ja muszę myśleć? - zapytała, a ja wywróciłam oczami.
- Bo masz najlepsze pomysły.
Przyjaciółka westchnęła głośno, podpierając głowę na ręce. Nastała chwilowa cisza, którą zaraz przerwała.
- Wesołe miasteczko! - krzyknęła, a ja spojrzałam na nią, jak na debila.
- Oszalałaś?
- Nie, serio. Może i jest jesienna pogoda, ale zamykają je dopiero za kilka dni! Więc skorzystajmy! - pisnęła radośnie, a ja spojrzałam na chłopaków. Byli tak samo zadowoleni, jak Jeniffer.
- Dobra. Niech Wam będzie. - parsknęłam, a blondynka wstała od stołu i zaczęła mnie przytulać.
***
- No, wreszcie się panna zjawiła. Czekaliśmy na Ciebie z obiadem. - powitała mnie matka, takimi słowami, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Wiesz, nocka u Jeniffer.. Musisz się liczyć z tym, że będę wracać około 15. A tak w ogóle, zjem obiad i lecę, bo chcę iść do wesołego miasteczka.. - nawijałam tak szybko, że ledwo co można mnie było zrozumieć.
- Haalo, zwolnij. A skąd pieniądze na wesołe miasteczko? - jej "matczyna brew" uniosła się wysoko,przez co wyglądała groźnie.
- Wiesz mamusiu.. Myślałam, że będziesz moim sponsorem. - zachichotałam, łasząc się do swojej rodzicielki. Widziałam, że walczy z unoszeniem się jej kącików ust.
- Dobra. Ale musisz zacząć szukać jakiejś pracy. Nie chodzisz już do szkoły, co nie oznacza, że możesz się obijać. - pogroziła mi matka, ja przytaknęłam głową. Przyłożyłam dłoń do piersi.
- Obiecuję Ci, kochana ma matko, że od jutra przeglądam oferty pracy.
- Okej.
Podeszłam do stołu, na którym znajdował się talerz z obiadem.
- Mm..Kurczak. - zadowolona usiadłam, spoglądając na cudeńko. Tak, lubiłam jeść.. Przynajmniej, wtedy, kiedy jeszcze nie wyjechałam. Uniosłam widelec, wbijając w mięso i unosząc do ust.
- Bym zapomniała.. - kobieta odezwała się, szczerząc. - Razem z ojcem, kupiliśmy Ci ją wczoraj, na umowę. Tylko musisz go spłacać. - zza swojego ciała, ukazała małe pudełeczko z narysowanym telefonem.
Pisnęłam, rzucając sztućce i przytulając mamę.
- Dziękuję, dziękuję! - krzyczałam, całując ją po policzkach.
- Dobrze, już dobrze. Ale pamiętaj. Przez pierwsze trzy miesiące ja z ojcem będziemy go spłacać. Do tego czasu, musisz znaleźć pracę.
Pokiwałam energicznie głową, biorąc pudełko do rąk i natychmiast otwierając. Był to Iphone, z czego naprawdę się cieszyłam. Miał białą obudowę.
- Dziękuję. -ostatni raz przytuliłam rodzicielkę i zajęłam się telefonem, nawet nie myśląc o obiedzie.
Od razu wyczaiłam jakie są opcje i co mogę z nim robić. W środku już była karta, więc wpisałam numery taty i mamy. Od reszty zapiszę później.
Spojrzałam na zegarek, krzywiąc się.
- Mamo, ja już będę szła. - jęknęłam, podchodząc do niej, do kuchni. Uniosła wzrok znad garnka.
- Pieniądze masz na blacie. Tylko nie bądź późno. - ostrzegła mnie, martwiąc się.
- Dobrze, dzięki. Pa! - krzyknęłam. W pośpiechu narzuciłam na siebie cieplejszy płaszcz i trzasnęłam drzwiami.
Wiatr, rozwiał moje włosy, a ja potarłam ramiona. Coraz niższa temperatura, kolorowe liście na ziemi,przypominały o tym, że lato nie trwa wiecznie i nadchodzi nielubiana przeze mnie jesień. Zmarszczyłam nos, gdy podmuch zmroził moje kości. Z daleka, mogłam już zauważyć Justina, Jamesa i Jeniffer. Stali również opatuleni kurtkami.
Nie, żeby coś, ale Justin seksownie wyglądał w czarnej skórzanej do tego z lekko zwisającymi spodniami.
- Wreszcie. Myślałem, że doczekam się epoki lodowcowej. - szatyn jęknął, widząc mnie i przytulając na przywitanie.
- Okej, chodźmy. To niedaleko. - blondynka rzekła, ruszając, a zaraz za nią my. Uniosłam lekko wzrok, i przetarłam oczy, myśląc, że się mylę. Jeniffer.. Trzymała czyjąś rękę. A dokładniej.. James'a?
Spojrzałam porozumiewawczo na Justina. W jego oczach również zobaczyłam zdezorientowanie i tylko wzruszył ramionami. Uniosłam brwi w zaciekawieniu.
Będzie mi musiała o tym powiedzieć na osobności.
Po krótkiej chwili, przed oczami zobaczyłam kolorowe migawki i światełka.
- Więc jesteśmy w raju.. - blondynka wyszczerzyła się, cisnąć się do kas. Zaśmiałam się, robiąc to samo.
Przepychałam się łokciami z całej siły, aż wreszcie stanęłam przed kasjerką.
Po kupieniu biletów, stanęliśmy na środku całego pola z atrakcjami.
- Może na początek coś ekstremalnego? - zaproponował Justin. Nie wiedziałam, czy chcę iść na tę karuzelę, którą miał na myśli chłopak. Była dość stroma, a kolejka robiła cztery ogromne pętle. Jednak nikt nie czekał, na moje zdanie, bo wszyscy ruszyli za chłopakiem.
Na moje nieszczęście, nie było zbyt dużo ludzi i mogliśmy wejść, praktycznie pierwsi. Usiadłam, z trzęsącymi się nogami i rękami. Koło mnie usiadł Justin, a ja posłałam błagające spojrzenie Jeniffer. Ta jednak tylko wystawiła język.
- Boisz się? - szatyn zakpił,próbując mi dokuczyć.
- Nie.- odparłam, i schowałam ręce do kieszeni, by nie mógł zobaczyć mojego przerażenia. Obsługa mechanicznie zapięła nam pasy, a ja zacisnęłam nogi. Justin zaśmiał się głośno,  kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Ej, nie bój się. Bezpiecznie tu jest. - szepnął, a w moim żołądku coś podskoczyło. Nie odpowiedziałam, a gdy dźwięk startu zabrzmiał w moich uszach i kolejka zaczęła się powoli ruszać, spanikowałam.
- Nie, nie Justin.. Nie. Nie chcę. Chcę wysiąść. Proszę. Pomocy - sapałam, wiercąc się. Poczułam oddech chłopaka na swoim policzku i uchu.
- Spokojnie. Wyluzuj się. Jestem tutaj. - szeptał, a ja odpływałam. Nie wiem przez co odpływałam, przez to, że chłopak tak na mnie działał, czy po prostu mdlałam ze strachu.
Kolejka przyśpieszała, a ja mimowolnie wyciągnęłam ręce z kieszeni i wbiłam paznokcie w siedzenie, zamykając oczy.
- Ci.. Spokojnie.. - musnął mój policzek, a ja czułam, że robię się czerwona. Ten całus sprawił, że przez chwilę zapomniałam, co robię i rozluźniłam się.
Otworzyłam oczy, wciąż się bojąc, jednak wiedząc, że wszystko jest w porządku. Udało mi się nawet uśmiechnąć, na co Justin puścił mi oczko.
Po przejechaniu pętel krzyczałam już z podekscytowania. Za nami siedzieli James i Jeniffer, którzy również nie pożałowali okrzyków.
Nawet nie zauważyłam, gdy już się zatrzymaliśmy, więc obsługa mnie pośpieszyła. Justin podał mi dłoń, którą z nieśmiałością chwyciłam i wstałam. Zakręciło mi się w głowie i na chwilę straciłam orientacje. Na szczęście, James w porę mnie chwycił, dlatego posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dzięki.
- Ej, nie ma za co. - puścił mi oko, a ja wystawiłam język w jego stronę. 
- A właśnie! Podajcie mi swoje numery. - z kieszeni wyciągnęłam telefon, zapisując i po kolei dzwoniąc do każdego z nich, aby sprawdzić czy na pewno to ich numery.
- No, zainwestowałaś w telefon? - blondynka zachichotała, kierując się w stronę kolejnej kolejki.
- Nie ja, a moi rodzice. Od jutra muszę zacząć szukać pracy. - westchnęłam głośno, a Justin parsknął.
-Akurat znajdziesz. - kąciki jego ust uniosły się w drwiącym uśmiechu, a ja lekko go popchnęłam.
-A żebyś wiedział!
Justin jednak, złapał moją rękę i zatrzymał na niej wzrok. Nieco spanikowałam. Przeleciałam spojrzeniem po przyjaciółce i Jamesowi. Oni jednak byli zbyt skupieni, jakąś rozmową. Zagryzłam wargę. W środku,walczyły ze mną różne uczucie.
Ze zdenerwowania puściłam jego dłoń, udając się w kierunku wyjścia.
Gdy odwróciłam głowę w stronę szatyna, chłopak miał zdezorientowaną minę i rozczarowanie w oczach. Byłam z jednej strony wkurzona na siebie, a z drugiej.. Czułam.. Bezsilność?
_______________________________
Słyszeliście news'a? Justin zapowiedział przedłużenie trasy koncertowej po Europie 2014! W 90% znajduje się tam Polska!
Tak się cieszę, już zaczynam zbierać. Moim celem jest 500 zł, ale nie wiem jak to się powiedzie :)
A co Wy myślicie? Również będziecie zbierać? : p
Za to 25 grudnia, będzie film Justina "Believe 3D" Nie wiem, jak Wy, ale ja idę na pewno!
Nie mogę się doczekać :D
Tymczasem, mamy nowy rozdział. Obiecuję, że w następnym będzie się więcej działo! :)
PS. Sprawdzian z matematyki, ŁUHU! ;///

6 komentarzy:

  1. SUPER *.* czekam nn aww ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki początek :D ahh co on jej wcześniej mówił widać że mu się podoba *.*
    uhuhu mamy nową pare yeah :D <3 teraz tylko czekac na drugą ;P ;33
    oo jak on na nią działa uuu .. ^^
    fajny pomysł z wesołym miasteczkiem :*
    jak słodkoo w kolejce było *.*
    a końcówka już myślałam że może zacznie się coś między nimi na poważnie zaczynać a tu oo puściła jego ręke i te emocje ehh ale jak mówisz że w następnym będzie się więcej dziać to :
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. yey... wesołe miasteczko ^^
    oczywiście czekam na kolejny ;*
    ~ Pałkiś

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego ? Dlacze Brook odeszla ? Czemu ?! To takie straszne. Tera bede to przezywac. Nie lepiej zeby nie uciekala ? Ciekawa jestem co by sie wtedy wydarzylo ; ) Ale rozdzial jak zawsze i tak swietny : D Po prostu kocham to opowiadanie i jest ono jednym z moich ulubionych *.*
    Justin w tym rozdziale byl taki slodki ^^ Ale badzmy szczerzy czy on kiedykolwiek nie jest slodki ? :3 To bylo takie urocze kiedy powiedzial jej to przed snem ( tak wiem ze to bylo w poprzednim rozdziale :3 ) . Ja tez tak chce ! Hahah :D
    Przepraszam Cie ze ostatnio nie komentowalam ale laptop mi sie zepsul i jestem zmuszona do siedzenia na fonie a tu net strasznie zamula ... Ale teraz juz bede sie starala komentowac regularnie :3
    Zycze Ci duzo, duzo weny, powiekszenia sie grona czytelnikow i pelno noeych ciekawych pomyslow !
    Pozdrawiam ; **
    ~Chilli76

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tego bloga. Życzę weny na następne i czekam //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń