Brooklyn's POV.
Znacie to uczucie, gdy Wasze serce wydaje się bić trzy razy szybciej niż zwykle? I takie tempo utrzymuje się nawet trzy dni po PEWNYM zdarzeniu? Tak? Cóż, właśnie to samo dzieje się ze mną. W myślach krąży cały czas jedno i te samo wspomnienie.*wspomnienie*
Nasze języki walczyły o dominację. Czułam bijący gorąc od ciała szatyna. Chciałam tego więcej i więcej. Po raz pierwszy w życiu czułam coś.. Co.. Co sprawiało, że czułam się jak uzależniona.
Nagle usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Usta Justina niemal od razu niechętnie odsunęły się od moich, a ja z rozczarowaniem spojrzałam w jego oczy. Nie potrafiłam jednak nic odczytać z jego tęczówek. Był szczęśliwy? Zawiedziony? Zły? A może cieszył się? Smutny?
Po kliku sekundach złapałam oddech, poprawiłam swoje zmierzwione włosy i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Proszę.
- Brookie, pomożesz mi otworzyć lizaka? - gdy w progu stanęła Sharon, poczułam ogromną wściekłość bijącą od środka. Może i nie powinnam, ale.. Ta dziewczyna przerwała mi najszczęśliwszą chwilę w życiu, jakimś głupim lizakiem. Mimo wszystkiego, wstałam, dzielnie udając uśmiech i zgadzając się pomóc. W miedzy czasie, Justin zdążył musnąć przyjacielsko mój policzek i powiedzieć:
- Powinienem się zbierać. Zadzwonię Ci wkrótce.
Gdy przypomniała mi się końcówka.. Uczucie rozgoryczenie wypełniło mnie od stóp do głów. Co by się stało, gdyby nam nie przerwano? Czy Justin powiedziałby coś, co zmieniło by moje życie? A może.. Może zrobił to, tak po prostu? Tylko, żeby pocałować?
Te myśli nie dawały mi spokoju i to mnie denerwowało. Minęły trzy dni, odkąd pocałowaliśmy, a on nie dawał znaku życia. Czyżby tego żałował?
Nagle odezwał się telefon. Moje oczy niemal od razu odnalazły go zaplątanego w słuchawki na łóżku. W środku z nadzieją, że to Justin odebrałam
- Halo? - mój głos zdawał się być, aż za bardzo podekscytowany.
- Cześć, młoda. - Jeniffer zachichotała do telefonu, a ja jęknęłam z frustracją.
- Nie nazywaj mnie tak. Jesteś tylko o miesiąc starsza.
Jeniffer jeszcze głośniej zachichotała, zaraz uspokajając się.
- Wpadniesz dzisiaj do mnie na nockę?
- Postaram się. Dam Ci znać wieczorem.
- Okej. To do zobaczenia.
- No, do zobaczenia.
Rozłączyłam się, rzucając telefonem o łóżku z nerwów. To cholerne uczucie, gdy jesteś bezsilna.
***
- Dzień dobry, ja w sprawię tej pracy w barze "Pod Kluczem". Czy oferta jest nadal aktualna? - zapytałam dość niepewnie, pierwszy raz w życiu pytając o pracę. Tak, odnalazłam dość interesującą ofertę. A jako, że mama naciskała, zadzwoniłam pod podany numer.
- Dzień dobry. Tak, tak dalej aktualna. - w słuchawce odezwał się dość niski, pociągający, męski głos. Wzdrygnęłam się na jego dźwięk. Był naprawdę miły dla uszu.
- Rozumiem, że jest szansa, abym umówiła się na rozmowę kwalifikacyjną? (dop.aut. Gdyby ktoś nie wiedział, to jest rozmowa w sprawie pracy) - kolejne pytanie padło z moich ust tym razem pewniej.
- Oczywiście. Pasuje pani pani poniedziałek godzina 15 w naszym barze?
- Tak, tak dziękuję. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
Po rozłączeniu uśmiechnęłam się lekko. Może coś z tego wyjdzie?
- I jak poszło? - zapytała mama, zmartwiona moim długim milczeniem. Spojrzałam na nią, zadowolona.
- W poniedziałek mam rozmowę kwalifikacyjną.
- Kochanie, to świetnie! - moja mama krzyknęła, przytulając mnie mocno. Zaśmiałam się. Również byłam szczęśliwa z tego powodu, chodź nie do końca mój uśmiech był szczery.
Gdyby tak wszystko było w porządku..
- Mamo, a czy mogłabym dzisiaj spać u Jeniffer?
- Jasne. Tylko wróć przed obiadem jutro.
***
- NIE WIERZĘ. NIE WIERZĘ. NIE WIERZĘ! - blondynka skakała po łóżku, jak opętana wrzeszcząc co jakiś czas, coś typu "A!", "BOŻE", "Justin i Ty", "Ou" . Wywróciłam oczami, starając się powstrzymać uśmiech.
- Tak jakoś wyszło.. - zaczerwieniona dopowiedziałam, a przyjaciółka jeszcze głośniej zaczęła krzyczeć.
Po chwili uspokojenia, zapytała.
- CZY TY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, CO TO ZNACZY?
- Że wszystko się zepsuło?
- Nie. To znaczy, że obie mamy chłopaków. - dziewczyna opadła na swoje łoże, a ja jęknęłam zdenerwowana.
- Nie jestem z nim. Zresztą.. To było 3 dni temu. Nie odzywa się do mnie od tego czasu. To może oznaczać tylko jedno. Nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a ten pocałunek, to był niewypał. - westchnęłam, a blondynka skierowała na mnie swoje duże oczy.
- Nie wydaje mi się.
Jednak nic więcej nie powiedziała. Zdawała sobie sprawę, że mogę mieć rację, lecz nie chciała się z tym zgodzić.
- Jutro idę na rozmowę kwalifikacyjną. - wypaliłam, przerywając niezręczną ciszę. Oczy blondynki rozjaśniły się ciekawsko.
- Tak? A gdzie chcą przyjąć taką łamagę, jak Ty? - jej brwi uniosły się, a ja sama zachichotałam.
- Mam być kelnerką w barze. Coś lekkiego, jak na początek.- Tak? A gdzie chcą przyjąć taką łamagę, jak Ty? - jej brwi uniosły się, a ja sama zachichotałam.
Jeniffer wybuchnęła śmiechem.
- Chętnie popatrzę, jak tłuczesz wszystkie talerze.
Walnęłam ją w ramię, również chichocząc.
- Ej!
***
Okej, byłam zdenerwowana. Za pięć minut odbędzie się moja pierwsza rozmowa o pracę. Przyznaję, ręce pociły się jak nigdy w życiu, a myśli nie potrafiłam poskładać. Byłam ubrana, w dość elegancką sukienkę. Czarna z czerwonymi bokami, opinająca moje dość kobiece ciało. Szłam w kierunku wielkiego napisu "Bar pod kluczem" i coraz bardziej żałowałam tych kroków. Wycofać się? Nie, teraz już za późno. Chwyciłam klamkę, przeźroczystych drzwi i niepewnym krokiem stanęłam w drzwiach, rozglądając się. Każdy stolik zajęty i niemal wszędzie kufle z piwem. Nieźle się zapowiada. W samym rogu, ktoś machnął na mnie ręką.
Tym ktosiem, okazał się być ubrany w bardzo elegancki garniutr, młody.. Na oko 25 letni blondyn o zielonych oczach. Nie powiem, wyglądał świetnie. Marynarka opinała jego ciało. Był wysportowany. Podeszłam do niego, wolnym krokiem, witając się.
- Dzień dobry.
Mężczyzna skierował na mnie swoje oczy, wstając i całując moją dłoń.
- Dzień dobry. Może się przedstawię, jestem Mike Tomorrow. - uśmiechnął się szarmancko w moją stronę, odsuwając krzesło. Usiadłam posłusznie, odpowiadając.
- Brooklyn Wolf. Naprawdę niezmiernie mi miło, iż zgodził się pan na tą rozmowę.
- Przejdźmy na "Ty" Brooklyn. Opowiedz coś o sobie.
- No więc, urodziłam się w tym miasteczko, mam 19 lat i niedawno przyjechałam z Londynu.
- Rozumiem. A dlaczego chcesz dostać tą pracę?
- Wiesz, jak to jest. Każdy pieniądz się liczy.
On pokiwał ze zrozumieniem, przez chwilę milcząc.
- Rozumiem, że to pani pierwsza praca?
Bałam się odpowiedzieć. Jednak zdecydowałam się na łatwiejszą opcję.
- Tak, pierwsza. Myślę, że roznoszenie talerzy i kuflów piwa, nie jest takie trudne, prawda? - uśmiechnęłam się lekko. Odpowiedział uśmiechem.
- Teraz jeśli chodzi o moją pozycję.. Cóż, w naszym barze są dwie kelnerki. Każdej płacę 500 zł miesięcznie. Czy odpowiada Ci taka stawka?
Tylko 500? Z drugiej strony, każde pieniądze się przydadzą..
- Tak, odpowiada.
- Oczywiście, zawsze możesz awansować i automatycznie Twoja wypłata ulegnie zmianie.
- Rozumiem.
Mężczyzna przez całą rozmowę wpatrywał we mnie swoje zielone, jak trawa oczy. Wydawało się, że chce mnie przeniknąć, a nawet rozebrać z ubrań. Nie zwracałam jednak na to uwagi.
- Dobrze więc, zostaw numer. Skontaktujemy się.
Na pustej białej kartce, zapisałam swój numer telefonu, uśmiechając się szeroko.
- Dziękuję. - powiedziałam wstając i ubierając na siebie żakiet.
- Nie ma za co. - blondyn pomógł mi go ubrać, odprowadzając mnie do drzwi. Zapach jego perfum był dość drażniący, jednak jego wygląd rekompensował wszystko.
- Do widzenia, mam nadzieję? - zachichotałam.
- Tak. Do widzenia. - skinął głową, otwierając mi drzwi i żegnając się. Przeszłam kilka kroków naprzód i zadowolona odwróciłam głowę w stronę ulicy. Moje oczy spostrzegły znane mi czarne BMW z przyciemnianymi szybami. Niemal od razu wzrok odnalazł postać chłopaka o brązowych włosach, ubranego w czarne luźne w kroku rurki i białą, męską bokserkę i skórzaną kurtkę. Na nosie miał przeciwsłoneczne okulary, mimo, iż słońce słabo dzisiaj świeciło. Opierał się o samochód wyraźnie ciekawy. Rozglądał się, aż wreszcie spostrzegł mnie i chyba tego oczekiwał. Ściągnął szybkim ruchem okulary i uśmiechnął się. Otworzyłam usta, stając zdziwiona.
- Justin?
______________________________
I co myślicie o tym rozdziale? Mike jest nawet spoko, nie? :D A jak myślicie, czemu Justin czekał na Brooklyn?
Głosujcie na Justina, do gali już tylko kilkanaście dni! Musi wygrać <3 :
Pozdrowienia i do następnego rozdziału <3 .
Ps. Znów nie sprawdzałam błędów :// Wybaczcie, ale ten rok szkolny to dla mnie jakaś masakra ;// .
Mike jest nawet bardzo spoko. :D
OdpowiedzUsuńPocałunek ♥ I nie odzywał się przez 3 dni... To było chamskie... Ciekawe dlaczego...
Po co on przyjechał pod ten bar... ? Ale jestem ciekawa.
Czekam na next.
Pozdrawiam <3
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
świetny ale trochę krótki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego blogi :*
ciekawe czemu się nie odzywał przez trzy dni...
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział. Czekam na następny //@VeronikaMiriam xoxox
OdpowiedzUsuń*_* kocham tooooo :*
OdpowiedzUsuńKochanie, nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, jednak mam cichą nadzieję, że gdzieś tam jeszcze zostałam na dnie. Jeśli nadal czytasz mojego bloga lub raczej, chcesz czytać, to zapraszam na nowość ♥
OdpowiedzUsuńone-opportunity-jb.blogspot.com
PS. a ja zabieram się już za czytanie u Ciebie ♥
OdpowiedzUsuńtaki słodki moment *.* a tu..
OdpowiedzUsuńahahhahah Sharon w niezbyt dobrym momencie weszła ;p
ale czemu aż 3 dni się nie odzywał ?;c
hmm.. i jest nowa praca zapewne ;D
reakcja Jeniffer :D
wydaje być spoko :3
może czekał by ja przeprosić ją za to że przez 3 dni się nie odzywał i zabierze ją gdzieś w jakieś super fajne miejsce ? :D
fajny rozdział ;33
czekam na kolejny ;)
pozdrawiam ;*