wtorek, 4 lutego 2014

`The Past Always Comes Back` rozdział. 29

~ Edit. Osoby informowane na twitterze, podpisane niegdyś jako:
- YoBelieberPL

IdolsAkaMy_Life
Prawdopodobnie zmieniliście swoje nazwy, co oczywiście uniemożliwia mi poinformowanie Was o rozdziałach. Jeśli chcecie być dalej informowani, proszę Was o wpisanie nowej nazwy w zakładce "informowani". Dziękuję bardzo <3

_______________________

Brooklyn's POV.

Stałam przed jedynym nagrobkiem, który zwracał na siebie uwagę, poprzez złoty napis.
" Jeniffer Lilian Smoke
ur. 20.7.1996r , zm. 31. 12. 2014r 
Ś.P "
Moje płuca zapragnęły dwa razy więcej powietrza, niż mogły, dlatego wciągnęłam ze świstem tlen, zaraz po tym szybko go wypuszczając. Klęknęłam przed swoją przyjaciółką, starając się nie uronić łzy, ale za każdym razem, gdy stałam w tym miejscu, nie mogłam się po prostu powstrzymać. Moja ręka mechanicznie, zmiotła liście, znajdujące się na kamiennym nagrobku, a następnie postawiła tam duży czerwony znicz, z sercem na samym środku. Wpatrywałam się w mały płomień, a potem poprawiłam fioletowe fiołki w dzbanku na kwiatki.
Wstałam, zaciskając oczy i modląc się, o to, aby była gdzieś w dobrym miejscu. Momentalnie przed moim oczami wymalowały się wspomnienia, jakbym teraz właśnie tam stała. Jeniffer i kałuża krwi. Broń. Strzelanina. Bomba. Sharon. Justin. Cody. Drake i David.
To wszystko mimo upływającego czasu, było wciąż świeżą raną i nawet najdelikatniejszy jej dotyk, cholernie bolał, jakby właśnie ktoś wsypywał ci tam sól, chamsko się uśmiechając.
- Jak ja mogłam, co? - odezwałam się cicho, dotykając opuszkami palców kamiennej posadzki. W duchu zaśmiałam się cicho. Pewnie ktoś by sobie pomyślał, że jestem chora, że z Tobą rozmawiam. Albo, że wyglądam, jak w tych żałosnych dramatach. 
- Jak mogłam w Ciebie zwątpić. - wypuściłam powietrze, uwalniając pojedynczą łzę, która już znajdowała się w okolicach kącika moich ust. - Wszystko to uknułaś, co? - szepnęłam, głaszcząc dalej nagrobek i lekko się uśmiechając w przestrzeń. - Jak zawsze przydatna, praktyczna i przede wszystkim optymistyczna.
Odgarnęłam kosmyk swoich włosów, czując, jak zimny wiatr mimo upalnego lipca, owiewa moje ciało i sprawia, że całe momentalnie zostaje obsianą gęsią skórką.
- Ale tym razem nie przemyślałaś, że tak się to skończy, prawda? Ty będziesz leżeć tutaj, ja stracę rodzinę, będę mieszkać u Justina, David umrze, a Drake ucieknie i tyle go ludzie widzieli- nie kryłam już łez, które coraz większymi potokami, ześlizgiwały się z mojej twarzy, prosto na zieloną trawę, znajdującą się tuż przed i obok grobu. W moim umyśle odtworzył się widok szczęśliwej Jeniffer, biegnącej ze mną i uciekającej po raz pierwszy od Drake. Kto by pomyślał?
- Wiedziałaś, że będzie w magazynie i wiedziałaś, że ma Sharon. Wiedziałaś również, że nie pozwolę Wam ze mną iść, ale ty pieprzona idiotko, uparłaś się i polazłaś tam za mną wraz z Justinem i Codym. I po co Ci to było, co? - warknęłam, chodź wcale nie czułam złości. Cierpiałam po prostu cierpiałam.
- Poradziłabym sobie, przecież. Wróciłam bym do domu z siostrą, a wtedy Ty byś złapała mnie w ramiona, uśmiechnęła się, wyściskała mnie mocno i powiedziałabyś pewnie coś w stylu "zawsze wierzyłam, że nam się uda". Ja pewnie pokiwałabym twierdząco głową i poczułabym zapach Twoich tak słodkich perfum. Potem poszłybyśmy do kuchni, zaparzyły gorącą czekoladę i wszystko, wreszcie WSZYSTKO byłoby dobrze.
- Ale to zepsułaś, tworząc ten cholerny plan, ratujący mi i Sharon dupsko, w znacznie inny sposób. A skoro to wszystko zaplanowałaś, to dobrze wiedziałaś, że happy end nigdy nie nastąpi. Nigdy go nie będzie i nigdy go nie miało być. - pociągnęłam głośno nosem, zaciskając i rozluźniając ręce. Słońce znajdowało się u kresu widnokręgu, a ja przymknęłam powieki, pochylając głowę nieco w przód.
- Zrobiłaś to dla mnie. Tak sądzę. Ale wiesz co? Wolałabym leżeć teraz tam zamiast Ciebie. Wybrałaś pomiędzy mną, a sobą i pozwoliłaś sobie odejść, bez żadnych słów pożegnania.
- Nie powiedziałaś nawet głupiego " do zobaczenia ", czy " pamiętaj o mnie, kocham Cię ". Wiesz o co mi chodzi. To co zawsze mówi się w tych pierdolonych filmach, zanim się odejdzie. Odeszłaś w milczeniu, w ciszy. Zostawiłaś mnie samą, a ja teraz nie potrafię się z tym pogodzić.. Tak cholernie Cię kocham, Jen. Zawsze byłaś moją siostrą. Zawsze byłaś częścią mnie, chodź czasem tego nie okazywałam, to byłaś mi najbliższa i tak naprawdę straciłam część siebie. Już na zawsze. Na zawsze.. - szepnęłam, ścierając mokre policzki i wstając z kolan.


Regular's POV.
         Wciąż wpatrywała się w złoty napis i malutkie zdjęcie umieszczone tuż pod krzyżem Chrystusa. Miała zaczerwienione oczy, ale nikt nie zwracał na to uwagi. To był cmentarz. Miejsce śmierci. Smutku. Cierpienia. Bólu. Miejsce, gdzie ludzie często płakali, chodź nikt na to nie zwracał uwagi. Ich wzrok utknął jednak na niej, przez co innego. Jej usta rozszerzyły się w delikatnym uśmiechu i uniosła rękę, próbując dotknąć czegoś przed sobą. Ludzie zaczęli przyśpieszać kroku, bojąc się, że jest to osoba niezrównoważona i niebezpieczna. Ale ona widziała. Widziała sercem.

            Stała przed nią jasna poświata, wysokiej blondynki, niebiańsko uśmiechniętej w jej stronę. Była ubrana w białą sukienkę sięgająca do kolan i zakończoną różnorodnymi falbankami. Brooklyn przetarła oczy, snując podejrzenia, że być może to bardzo piękny anioł, podobny do jej przyjaciółki. Ale to była Jeniffer. Stała przed nią i po prostu, uśmiechała się. Brooklyn wysunęła w jej stronę dłoń, lecz gdy tylko dotknęła jej ciepłego policzka, cała poświata zniknęła pozostawiając za sobą, jedynie bardzo ciepły wiatr, który zastąpił ten zimny, latający jeszcze pięć minut wcześniej.
              Brooklyn kilka razy zamrugała, aby upewnić się, że naprawdę jej nie ma, a potem ponownie spojrzała na nagrobek, głęboko wzdychając.
- Wiedziałem, że tu będziesz. - cichy pomruk, rozbudził ją z rozmyślań, a następnie oplótł jej ciało od tyłu, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi.
- A gdzie miałabym być? - odparła, nieco niezadowolona, bo teraz, gdy Justin się pojawił, Jeniffer na pewno już się nie ukaże. Chłopak zignorował jej pytanie, przejeżdżając rękami po jej ramionach i składając pocałunek na karku.- Chodźmy już. Słonce zaszło, jest coraz zimniej. Przyjdziemy znów jutro. - ściągnął swoją skórzaną, czarną kurtkę, narzucając na jej ramiona i szczelniej przylegając do dziewczyny ciała. Pokiwała zmęczona, głową, dając się poprowadzić chłopakowi do mieszkania. W jej głowie trwało właśnie tornado myśli.
***
Opiekował się nią, jak nikt inny. Tak bardzo pragnął jej szczęścia, tak bardzo chciał jej to dać. Tak cholernie ją kochał. Ale każdego dnia, coraz bardziej się załamywała. Była na krańcu można powiedzieć. Tyle razy widział praktycznie widmo śmierci zaglądające w jej oczy. Raz, prawie wpadła pod samochód. Innego razu przypadkiem znalazła się w środku strzelaniny, jakiś dwóch gangów. Jeszcze gdzie indziej, prawie przedawkowała tabletki nasenne. Wiedział, że coś jest nie tak. Zbyt dużo razy prawie dotykała grobu, zbyt dużo razy widział w jej oczach coś na rodzaj pustki, nicości wypełnionej po same uszy. Wiedział również, że robi to specjalnie. Że ona widzi coś, czego nie widzi on.  Pewnie zabrzmiało to dziwnie, ale taka była prawda. Coś ją tam wołało, a otuchy wcale jej nie dodawało to, że straciła na zawsze całą swoją rodzinę, wraz z przyjaciółką. Pragnęła umrzeć. - wiedział o tym, ale.. Nie potrafił się z tym pogodzić. Ile razy upadała, tam zawsze stał on z otwartymi ramionami. Zawsze ją łapał i nigdy nie puszczał, a ona.. Ona po prostu się poddawała, kompletnie nie reagując. Nie wstając. To on ją podnosił. To on ją podtrzymywał.
Ale bał się. Okropnie się bał. Że kiedyś nie zdąży. I straci ją na zawsze.
______________
Taki smutny rozdział, ale taki miał wyjść, huh : ) Mnie akurat się podoba, szczególnie rozmowa Brooklyn z Jeniffer.
A jak Wam? :)
Dziękuję, za 9 komentarzy! Dzięki tym, wiem, że to co piszę, nie jest na marne <3
Najlepsi czytelnicy! Kocham Was! <3
Do następnego.
xoxo
Jakieś pytania?
zapraszam na drugiego bloga: http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

7 komentarzy:

  1. aż uroniłam łezkę jak czytałam ten rozdział. był piękny. naprawdę dobrze piszesz i potrafisz wszystko tak ładnie opisać. do tego bardzo podobają mi się te wtrącenia.
    miałam cichą nadzieję, że Jeniffer jednak przeżyje i uda się ją uratować, ale jednak nie :c okazała się lojalną przyjaciółką, aż mi głupio, że w nią zwątpiłam. to co zrobiła jest wprost nie do opisania. piękne.
    mnie również bardzo podobała się rozmowa na cmentarzu. do tego te opisy. miałam wrażenie, że stoję obok i widzę wszystko co się dzieje, a to bardzo dobrze świadczy.
    Justin jak zwykle kochany i opiekuńczy, oby udało mu się pomóc Brook, bo z tego co widzę dziewczyna ma depresję (bynajmniej tak mi się wydaje) oby Justin coś zrobił, póki nie jest za późno. Mam nadzieję, że Brook nic sobie nie zrobi.
    jestem ciekawa co teraz z Jamsem i ogólnie resztą tych wszystkich dupków, oby coś im się stało xd
    nie mogę się już doczekać nowości
    kocham! ♥

    http://the-last-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. może i smutny, ale naprawdę piękny :)
    popłakałam się czytając tą rozmowę Brook z Jennifer
    dziękuję <3
    czekam na następny
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękny rozdział :) I powiem Ci szczerze, że ja lubię takie smutne i wzruszające. Mi szczególnie podobała się ta ostatnia część, kiedy pisałaś o Justinie i o tym, jak się nią opiekuje.
    "Ale bał się. Okropnie się bał. Że kiedyś nie zdąży. I straci ją na zawsze..."
    To było najpiękniejsze zdanie, a właściwie zdania tego rozdziału. Czyżby miała się wydarzyć jakaś tragedia?
    Jesteś na prawdę niesamowicie utalentowana. Potrafisz wszystko w taki... literacki sposób opisać. Każde zdanie jest rozwinięte i dokładnie opisane, a dzięki temu tekst jest eszcze piękniejszy, bardziej wciągający i dojrzalszy...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;-*
    black-tears-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com
    the-other-side-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. uuuuu zajebiste <3333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana wybacz mi że nie dodaje wcześniej oraz taki krótki ..
    Ale teraz mam ferie i muszę ogarnąć wszystko ..
    Przepraszam przepraszam i jeszcze raz przepraszam ..
    Kocham To Opowiadanie ..
    A ja przy Tobie to jest pikuś ..
    Nie mogę .. daj mi ten talent .. chryste jak Ty zajebiście piszesz ..
    Może smutny ale cudowny ..
    Nie wierzę w to że można pisać tak idealnie ..
    Jeju .. ten rozdzial jest piękny i chcę takich więcej ..
    Ale coś czuje że dużo ich nie będzie bo będzie wypadek .. cokolwiek i bd tragedia .. i któreś z bohaterów zginie lub umrą oboje .. ( Ja i moja wyobraźnia . xD )
    Boski , zaajebisty , idealny , perfekcyjny ..
    Kocham to z niecierpliwością czekam na nowy ..
    Ciekawe jak to dalej rozwiniesz ..
    Szkoda że Jeniffer no .. wiadomo co ..
    Czekam pozdrawiam życzę weny .!
    http://as-long-as-you-are-with-me-baby.blogspot.com/
    http://you-me-us-forever.blogspot.com/
    http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/

    ~ Weronika Bieber ..

    OdpowiedzUsuń
  6. Popłakałam sie ;c
    Mam nadzieje,że z tego wyjdzie i będzie dobrze ;d
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń